Rację mają ci, którzy podkreślają, że wpadka prezydenta USA świadczy źle o nim samym i o tych, którzy pisali mu wystąpienie. Niestety, w obecnej administracji w Białym Domu nie ma – jak to było w poprzednich administracjach - wielu ludzi, którzy znają Polskę i są czuli na polskie sprawy.
Za wpadkę prezydenta przeprosił już rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Być może zrobi to sam prezydent, ale nie oczekiwałbym tego z zapartym tchem. Byłby to bardzo rzadki wypadek w historii nie tylko USA – głowy państw z zasady osobiście za nic nie przepraszają.
Debata o „polskich obozach śmierci" trwa od lat. Jej źródeł trzeba szukać w fatalnym wizerunku Polaków panującym dobrze od ponad stu lat w USA. Ten wizerunek się stanowczo od mniej więcej dekady poprawia – dzięki naszemu zaangażowaniu u boku USA w kampanii antyterrorystycznej, dzięki wejściu do NATO i UE, dzięki naszemu sukcesowi gospodarczemu.
Tę poprawę wizerunku widzi każdy, kto zna Amerykę. Tzw. Polish jokes nie są już dziś spotykane w amerykańskich mediach, choć oczywiście jeszcze się zdarzają. Zresztą w Polsce też jakoś zniknęły, przynajmniej z publicznego obiegu, tak niegdyś popularne dowcipy o Rosjanach.
Wpadka Obamy jest dość szeroko opisywana nie tylko w mediach amerykańskich. Dzięki temu sama sprawa „polskich obozów" zostanie nagłośniona.