Chiny i Rosja przypieczętowują sojusz, który ma im pozwolić skuteczniej bronić się przed presją ze strony liberalnych demokracji.
– Zamierzamy zwiększyć współpracę w najważniejszych organizacjach: ONZ, G20, BRIC i Szanghajskiej Organizacji Współpracy – ogłosił prezydent Rosji Władimir Putin podczas rozpoczętej we wtorek trzydniowej wizyty w Pekinie.
– Razem możemy stworzyć na świecie bardziej uczciwy i racjonalny porządek polityczny i gospodarczy – wtórował mu chiński przywódca Hu Jintao.
Oba kraje, które obok USA, Wielkiej Brytanii i Francji należą do grona stałych członków Rady Bezpieczeństwa, coraz skuteczniej blokują inicjatywy Zachodu w ONZ. Uniemożliwiają m.in. podjęcie zdecydowanych działań wobec reżimu w Syrii, który próbuje krwawo stłumić bunt opozycji. Nie zgadzają się też na sankcje wobec Iranu, podejrzewanego o próbę wyprodukowania bomby atomowej. Władze w Moskwie i Pekinie nie tylko chronią swoich sojuszników. Nie chcą też stwarzać precedensu, który pozwoliłby wspólnocie międzynarodowej na ingerencję w ich krajach w obronie praw człowieka.
Moskwa i Pekin długo rywalizowały o przywództwo w świecie komunistycznym i toczyły zbrojne konflikty na liczącej 4 tys. kilometrów granicy. Po rozpadzie ZSRR nie potrafiły się zdecydować, czy są rywalami czy partnerami. Do przełomu doszło w czasie prezydentury Władimira Putina w latach 2000 – 2008. Gdy ponownie został prezydentem, od razu zaczął przekuwać partnerstwo z Chinami w prawdziwy sojusz. Nie pojechał na szczyt NATO w Chicago, ale przy każdej okazji stara się odwiedzać Pekin.