Co prawda do wyborów federalnych jest jeszcze osiem miesięcy, ale to niebezpieczny sygnał. Opozycyjni socjaldemokraci oraz Zieloni otrzymali łącznie 46,3 proc. głosów, gdy CDU oraz FDP – 45,9 proc. Oznacza to, że dotychczasowa opozycja będzie mieć przewagę jednego głosu.
– Nie zaprzeczam, po takiej emocjonującej huśtawce porażka jest jeszcze bardziej bolesna, więc do pewnego stopnia jesteśmy wszyscy smutni – powiedziała Merkel na wczorajszej przegranej. Robiąc jednak dobrą minę do złej gry, podkreśliła, że do wyborów powszechnych jest jeszcze dużo dużo czasu.
Jak podkreślił „Spiegel Online", porażka CDU jest tym większa, że SPD popełniła w ostatnim czasie sporo pomyłek. Jej lider Peer Steinbrück jest krytykowany za wygłaszanie przemówień za pieniądze (uzyskał milion euro w ciągu trzech lat) i sugestie, że kanclerz Niemiec powinien więcej zarabiać, co wywołało komentarze, że chodzi mu tylko o pieniądze.
W wyborach zyskali wolni demokraci z FDP, uzyskując 9,9 proc. głosów – głównie dzięki głosom części chadeków, którzy chcieli wejścia tej partii do Landtagu po to, by CDU miała z kim zawrzeć koalicję.
Ale w skali całych Niemiec Dolna Saksonia jest kolejnym landem utraconym przez CDU. W 2011 r. chadecy przegrali w Nadrenii Północnej-Westfalii, a w 2012 r. w konserwatywnej dotąd Badenii-Wirtembergii. To zarazem oznacza, że SPD i Zieloni są coraz silniejsi w izbie wyższej parlamentu, czyli Bundesracie, będącej reprezentacją landów.