O tym, że włoscy parlamentarzyści zarabiają najlepiej w Europie (16 tys. euro miesięcznie), wiadomo od lat. Ale radnym w radach regionów (odpowiedniki polskich województw) nie powodzi się dużo gorzej, a tym w Piemoncie ze stolicą w Turynie wręcz lepiej (17 tys. euro).
Okazuje się jednak, że to wciąż mało, bo w ramach zwrotu kosztów za dodatkowe wydatki poniesione w związku z uprawianiem polityki i wypełnianiem obowiązków okradają podatników na potęgę.
Najnowszy skandal wybuchł na Sycylii, która jest autonomicznym regionem z własnym parlamentem. Posłowie sycylijscy pobierają co miesiąc netto 13 tys. euro. Natomiast ich przewodniczący zarabia rocznie aż 313 tys. euro, a więc o ca 25 tys. euro więcej niż prezydent Obama i kanclerz Merkel, a o 90 tys. więcej niż premier Włoch Enrico Letta.
Jak podejrzewa prokuratura, w ciągu ostatnich pięciu lat aż 97 aktualnych i byłych posłów dopuściło się nadużyć na co najmniej 10 mln euro. Prokuratorzy pochylili się nad dokumentami dotyczącymi zwrotu kosztów wnioskowanych i otrzymanych przez posłów. Znaleźli faktury na markową bieliznę damską, torebki Vuittona, firmowe krawaty, pralki, lodówki, telewizory, wakacyjne pobyty w eleganckich hotelach, prezenty dla przyjaciół (nierzadko innych posłów i posłanek) z okazji narodzin dzieci lub wnucząt, a nawet mandaty drogówki.
Wesołość Włochów wzbudził poświadczony paragonem napiwek w barze opiewający na... jedno euro. W ten sposób według prokuratury statystycznie każdy z 97 posłów w ciągu pięciu lat okradł Sycylijczyków na 20 tys. euro.