Moskwa pokazuje, na co ją stać

Stolicę Krymu opanowali uzbrojeni i zamaskowani bojownicy. Nietrudno rozszyfrować, że działają w imieniu Rosji.

Publikacja: 28.02.2014 19:41

Petro Poroszenko na Krymie

Petro Poroszenko na Krymie

Foto: AFP

Korespondencja z Symferopola (Krym)

Kolejny pociąg pełen ludzi szukających odpoczynku w czarnomorskich kurortach zajeżdża na dworzec w Symferopolu. Pod bramą dworca na tłum przyjezdnych czekają babuszki oferujące nocleg w swoich mieszkaniach oraz taksówkarze gotowi dowieźć turystę nawet na drugi koniec półwyspu za „przystępną cenę".

Człowiek wychodzący z symferopolskiego dworca prędzej czy później zawsze zostanie przez kogoś zaczepiony. Pierwszy zagaduje do mnie Karlen, 49-letni Ormianin, który mieszka na Krymie od 2000 roku. Wcześniej służył w wojsku, stacjonował w Legnicy. W Polsce został jeszcze kilka lat, miał biznes na granicy z Czechami.

Najważniejszy spokój

– To nie są dobre czasy, wszyscy żyją w wielkim stresie. Atmosfera od tygodnia jest bardzo gęsta i nikt na dobrą sprawę nie wie, po co nam to. Przecież tutaj żyją przedstawiciele wielu narodowości, tyle lat zgodnie żyjemy. Czy naprawdę ktoś musi tutaj dominować? Grunt, by było spokojnie – mówi Karlen, który sam jest przedstawicielem mniejszości ormiańskiej na Krymie. Jak podkreśla, wspólnota zadecydowała, że nie będzie się mieszać w ukraińsko-rosyjski konflikt.

Jedziemy uliczkami mglistego i deszczowego Symferopola, który jest bramą na cały półwysep Krymski. To tutaj rozpoczynają i kończą swój bieg pociągi łączące Krym z Ukrainą. Miasto jest również stolicą liczącej prawie 2 miliony mieszkańców Autonomicznej Republiki Krymu.

Symferopol niczym nie różni się od dziesiątek wschodnich miast. Piętrowe budynki w centrum, zwaliste bloki na obrzeżach, kilka pomników Lenina i wiele ulic nazwanych na cześć komunistycznych działaczy. To, co czyni go wyjątkowym, to fakt, że odbija się w nim cały koloryt Krymu. Spaceruję po mieście, zagaduję ludzi, co sądzą o rewolucji. Każdy, kogo zaczepiam, ma inne pochodzenie. Rozmawiam z Białorusinem, Rosjaninem, Azerem. Wszyscy zgodnie podkreślają, że najważniejsza jest stabilność.

– Po co było robić tę rewolucję? Teraz same problemy, kurs hrywny zwariował, zaraz wszystko podrożeje i już nic człowiek nie kupi. Tylko bogaci zyskają, a społeczeństwo jak zwykle straci. – żali się 48-letni Michaił urodzony w Mińsku, od 20 lat mieszkaniec Krymu.

– Ja rozumiem tych ludzi, wcale mnie nie dziwi, że mieli dość całego tego systemu – mówi z kolei 51-letni Sergij, budowlaniec, Rosjanin urodzony w Soczi. Na Krymie od 30 lat. – Tyle tylko, że jak zwykle to politycy rozegrali swoją partię, a zginęli zwykli ludzie. Słyszałeś o jakimś polityku, który zostałby chociaż ranny w Kijowie? No właśnie.

Lotniska pod kontrolą

Co ciekawe, mimo niechęci do rewolucji i polityków, wszyscy zgodnie podkreślali, że nie popierali Janukowycza, wille polityków Partii Regionów drażnią ich nie mniej niż ludzi na zachodzie kraju, a jeżeli tylko będzie spokojnie i stabilnie, to nie będą mieli żadnego problemu z tym, kto jest w Kijowie. Wszystkich spotkałem na ulicy, każdy pędził gdzieś za swoimi sprawami. Życie w krymskiej stolicy toczy się dalej i to pomimo kolejnych niepokojących doniesień.

W piątek rano ukraińskie i światowe media obiegła wiadomość – lotniska w Symferopolu i Sewastopolu zostały zajęte przez nieznanych ludzi w wojskowych uniformach i z karabinami maszynowymi w dłoniach. Jadę do portu lotniczego krymskiej stolicy. Przy drodze co jakiś czas pojawiają się plakaty młodych ludzi, którzy jako obywatele Krymu sprzeciwiają się destabilizacji kraju i Majdanowi.

Wychodzę z marszrutki przy lotnisku i od razu wpadam na zamaskowanego człowieka z karabinem maszynowym. Uśmiecham się i udając niewiedzę, pytam, czy jest z ukraińskiej armii. Nie odpowiada. Podobnie jak każdy następny zagadany przeze mnie człowiek w uniformie. Nie mają żadnych naszywek, znaków szczególnych, jedyne, co ich wyróżnia, to młody wiek i dyscyplina. Przed lotniskiem dowodzi nimi Kozak doński. Żołnierzy wspierają zagony tituszek, wszyscy z obowiązkowymi pomarańczowo-czarnymi wstążkami na cześć bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Tituszki w przeciwieństwie do wojskowych są bardziej otwarci. Oznacza to mniej więcej tyle, że potrafią zgodnie odpowiedzieć w kilku zdaniach, dlaczego stoją – bo nie chcą iść do Unii Europejskiej, będą bronić Krymu, są Krymczanami, chcą rozwiniętej autonomii w ramach Federacji Rosyjskiej, nie dadzą sprzedać Europie Krymu. Kilka godzin później w centrum Symferopola historia się powtarza. Kilkanaście metrów od bazy ukraińskich wojsk wewnętrznych zatrzymuje się ciężarówka bez tablic rejestracyjnych. Kilku zamaskowanych żołnierzy zeskakuje z wozu i zaczyna wolnym krokiem krążyć po ulicy. Ukraińscy żołnierze nieśmiało obserwują całe zdarzenie zza firanek stróżówki bazy.

„Krym zawsze ?był rosyjski"

Paręset metrów dalej pod zajętym w czwartek przez nieznanych i uzbrojonych ludzi budynkiem Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymu zebrało się kilkuset Rosjan. Z kokardkami ku czci bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej oraz flagami rosyjskimi dyskutowali i czytali pisma, które rozpowszechniano w tłumie. Domagano się w nich m.in. wejścia na zasadach szerokiej autonomii w skład Federacji Rosyjskiej.

Ludzie rozmawiali niechętnie, większość była w stanie wykrztusić z siebie jedynie krótkie „Krym zawsze był rosyjski". Dwie trzydziestoletnie kobiety, Tania i Żenia, podkreślały, że są tutaj w celach pokojowych. Oburzyły się na słowo „protestujący".

– Tutaj nikt nie protestuje, tu są jedynie pokojowi manifestanci. Pokazujemy, że dla nas Rosja jest ważna, że chcemy pokoju na Krymie i nie damy faszystom zniszczyć naszego świata. Nie ma tutaj ludzi agresywnych.

Chwilę później pod krymską Radą Najwyższą zjawił się jeden z liderów kijowskiej rewolucji, Petro Poroszenko. Gdy tylko zebrani usłyszeli jego głos, od razu otoczyli winnickiego oligarchę szczelnym kręgiem i zaczęli go atakować. Posypały się inwektywy, kilku młodych ludzi poszarpało polityka, oblano go piwem, obrzucano przedmiotami i gdyby nie milicja, doszłoby do linczu. Uciekającego Poroszenkę Rosjanie odprowadzali przez kilkaset metrów, nie szczędząc mu obraźliwych słów ("Faszysta!", "Pederasta!", "Wykastrujemy Cię!", "Będziesz wisiał!"). Wznoszono również okrzyki chwalące Rosję, Putina i Berkut. Ostatecznie polityk musiał schować się do taksówki, którą odjechał. Na widok oddalającego się samochodu tłum z entuzjazmem krzyknął „zwycięstwo!".

Korespondencja z Symferopola (Krym)

Kolejny pociąg pełen ludzi szukających odpoczynku w czarnomorskich kurortach zajeżdża na dworzec w Symferopolu. Pod bramą dworca na tłum przyjezdnych czekają babuszki oferujące nocleg w swoich mieszkaniach oraz taksówkarze gotowi dowieźć turystę nawet na drugi koniec półwyspu za „przystępną cenę".

Pozostało 95% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021