Przedstawiciele Federacji Rosyjskiej złożyli właśnie w Radzie Praw Człowieka ONZ w Genewie oświadczenie, w którym wyrażają zaniepokojenie krokami podjętymi w sprawie języka rosyjskiego „w Estonii i na Ukrainie". Już samo zestawienie tych dwu państw w kontekście inwazji i następnie aneksji Krymu musi wywoływać konsternację. Jedna czwarta ludności Estonii to etniczni Rosjanie. Na Łowie współczynnik ten jest jeszcze wyższy.
Sympatie prorosyjskie
Ale to właśnie w Estonii spora część obywateli Rosji i ludności rosyjskojęzycznej zamieszkuje w zwartej grupie północno-wschodni region kraju. Jego stolicą jest prawie 70-tys. Narwa, gdzie Estończyków można policzyć na palcach. Do granicy z Rosją jeden krok. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jest to idealne miejsce do zastosowania sprawdzonego na Krymie scenariusza w postaci referendum.
Estoński pisarz Peter Sauter ze stowarzyszenia PRO Estonia jest przekonany, że nic nie stoi na przeszkodzie aby „ludzie w mundurach bez oznakowania opanowali budynki lokalnej administracji, umożliwiając mieszkańcom przyjęcie deklaracji o autonomii regionu". PRO Estonia jest zdania, że 80 proc. mieszkańców Narwy poparłoby w referendum pomysł przyłączenia miasta do Rosji.
Zwycięża pragmatyka
– Nic bardziej błędnego niż tego rodzaju rozumowanie – przekonuje „Rz" Irina Tokariewa, dziennikarka rosyjskojęzycznego pisma „Dień za Dniom". Zna doskonale nastroje w Narwie, gdzie mieszka od dziesięcioleci, i jest przekonana, że nawet gdyby do jakiegokolwiek referendum doszło, jego wynik byłby niekorzystny dla Rosji. Mimo że Rosjanie w tym regionie czerpią wiedzę niemal wyłącznie z rosyjskiej telewizji i wielu z nich jest zdania, iż na Ukrainie doszło do zamachu stanu, a obecne władze są nielegalne. Zresztą po stronie prezydenta Wiktora Janukowycza opowiedział się oficjalnie Edgar Savisaar, lider Partii Centrum reprezentującej interesy mniejszości rosyjskiej. Savisaar był w przeszłości premierem Estonii. W przeciwieństwie do większości swych zwolenników jest Estończykiem. Obecnie jest merem Tallina, gdzie połowę mieszkańców stanowią etniczni Rosjanie. Partia dysponuje jedną piątą miejsc w parlamencie i zapewnia, że znacznie zwiększy swój stan posiadania w przyszłorocznych wyborach. Od wielu lat Partię Centrum łączy porozumienie o współpracy z proputinowską Jedną Rosją. Takie koneksje przekreślają szanse ugrupowania Savisaara na wejście w koalicję rządową z którąkolwiek z partii obecnych w parlamencie. – Nie można wykluczyć, że spora część mieszkańców Narwy pielęgnuje sympatie prorosyjskie, ale to nie znaczy, że ciągnie ich do Rosji – mówi „Rz" Andres Kasekamp, dyrektor estońskiego Instytutu Polityki Zagranicznej. Powodów jest kilka, w większości natury pragmatycznej. Rosjanie w Narwie zarabiają wprawdzie mniej niż średnia krajowa i bezrobocie jest tam większe, ale mając niemal codzienny kontakt z rzeczywistością po drugiej stronie granicy, widzą, że różnice w poziomie życia oraz przywilejów socjalnych są ogromne.
Nie mówiąc już o możliwości swobodnego podróżowania po całej Europie, mimo iż znaczna część członków mniejszości rosyjskiej nie ma obywatelstwa Estonii i tym samym prawa do udziału w wyborach parlamentu i prezydenta. Za to uczestniczyli w wyborze Władimira Putina oraz członków Dumy Państwowej.