Rada Północnoatlantycka podjęła decyzję o czasowym zwiększeniu obecności wojskowej na wschodniej flance NATO. – Będzie więcej samolotów w powietrzu, więcej okrętów na morzu i więcej gotowości na lądzie – powiedział sekretarz generalny NATO po spotkaniu ambasadorów 28 państw.
Jako przykład podał więcej lotów nad krajami bałtyckimi, w których biorą też udział polscy lotnicy. Ponadto sojusz wyśle okręty na Morze Bałtyckie oraz wschodnią część Morza Śródziemnego oraz – jak to określił Anders Fogh Rasmussen – wszędzie, gdzie to będzie potrzebne. Równolegle wysłany zostanie personel NATO, którego zadaniem będzie zwiększenie gotowości obronnej, ćwiczeń i manewrów.
Szef NATO potwierdził też zapowiedzi o pracach nad przeglądem tzw. planów ewentualnościowych, czyli przygotowanych dla każdego kraju tajnych dokumentach precyzujących zachowanie sojuszu w razie ataku z zewnątrz.
Ambasadorowie nie dyskutowali na razie o stałej obecności sojuszu w krajach NATO, które niegdyś należały do Układu Warszawskiego. Taki postulat o ulokowanie w Polsce baz NATO zgłosił Radosław Sikorski na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych NATO kilka tygodni temu.
Zdaniem szefa NATO wszystkie te decyzje służą celowi kolektywnej obrony i odstraszania przeciwnika w kontekście kryzysu ukraińskiego. – Wysyłamy tym samym jasną wiadomość: NATO ochroni każdego sojusznika i będzie go bronić przed jakimkolwiek zagrożeniem dla fundamentalnego bezpieczeństwa – powiedział Rasmussen.