Przebywający z wizytą w Stanach Zjednoczonych Martin Skopnicky spotkał sie w Waszyngtonie z sekretarzem obrony Chuckiem Hagelem i usłyszał od niego kilka gorzkich słów na temat braku troski o siły zbrojne ze strony czeskiego rządu. Dramatycznie niski odsetek wydatków na armię (w ubiegłym roku 1,08 proc. PKB) to około połowy minimalnego poziomu określonego dla państw członkowskich NATO. Oczywiście zaniedbania nie dotyczą tylko obecnego lewicowego gabinetu premiera Bohuslava Sobotki - wszystkie czeskie rządy w ostatnich latach dokonywały cięć w budżecie wojskowym tłumacząc to koniecznością oszczędzania w kryzysie i brakiem realnych zagrożeń dla państwa graniczącego jedynie z innymi członkami NATO i neutralną Austrią.
Rzecznik czeskiego ministerstwa obrony komentując rozmowy Skopnickyego przyznał, że uwagi Amerykanów „zostały wyłożone bardzo uprzejmie, ale jednocześnie jasno". Argumentacja Hagela brzmiała następująco „jest bardzo trudno płacić 1,9 proc. PKB na obronność, a potem za te pieniądza wysyłać wojsko by broniło we własnym domu sojusznika, który na własne bezpieczeństwo wydaje 1 proc. dochodów".
Według szefa czeskiej dyplomacji rząd nie ma innego wyjścia jak rzeczywiście wyraźnie zwiększyć nakłady na siły zbrojne. „To nie odbędzie się skokowo, ale chodzi o pokazanie trendu". Wprawdzie Czesi nie graniczą z Ukrainą, ale zaostrzenie sytuacji w tym kraju przypomniało praskim politykom, że cały region Europy środkowo-wschodniej nie jest wciąż oazą spokoju. Na razie Czesi zdecydowali się na udział w patrolowaniu nieba nad nieposiadającymi lotnictwa wojskowego republikami bałtyckimi przy użyciu czterech myśliwców gripen. Padła też propozycja, by zorganizować w Czechach wspólne amerykańsko-polsko-czeskie manewry wojskowe.
Cierpkie uwagi sekretarza obrony nie były pierwszymi wyrażonymi oficjalnie zastrzeżeniami wobec wyjątkowo chudego budżetu czeskiej armii (to najniższy poziom w całym sojuszu północnoatlantyckim). Kilka tygodni temu otwartą krytykę pod adresem Pragi wyraził Anders Fogh Rasmussen, sekretarz generalny NATO. Czescy politycy mają nadzieję, że o zwiększeniu wydatków na wojsko będą mogli poinformować już podczas wrześniowego szczytu sojuszu w Cardiff.