Wczoraj rosyjska opinia publiczna po raz pierwszy w tym roku dowiedziała się, że na Kaukazie Północnym ciągle trwa wojna partyzancka. Świadczą o tym szokujące dane, które podał minister spraw wewnętrznych podczas wystąpienia w rosyjskim parlamencie. – Tylko w ciągu pierwszych czterech miesięcy bieżącego roku na Kaukazie zlikwidowanych zostało ponad 350 bandytów, wśród których byli również organizatorzy zamachów terrorystycznych – oświadczył szef rosyjskiego MSW Władimir Kołokolcew.

Co ciekawe, zaledwie dwa dni temu szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji podawał, że na Kaukazie zlikwidowanych zostało jedynie 130 bojowników, w tym 21 dowódców ugrupowań terrorystycznych.

– Znaleźliśmy i zlikwidowaliśmy ponad 160 baz i schowków z bronią – powiedział dyrektor FSB Aleksandr Bortnikow.

Wątpliwości nie pozostawiają liczby podawane przez portal kavkaz-uzel.ru, według którego w ciągu ostatnich trzech lat (2010–2013) ofiarami konfliktu zbrojnego na rosyjskim Kaukazie Północnym było aż 5291 osób, w tym 2728 zabitych.

Tyle że w Rosji nie toczy się wojna, a w konflikt na Kaukazie zaangażowane są jedynie rosyjskie wojska wewnętrzne. Mimo to Moskwa wciąż apeluje do Kijowa o zakończenie ukraińskiej operacji pacyfikacyjnej, nie zważając na setki ofiar na własnym podwórku.