Wybory prezydenckie w Abchazji

Kaukaz | Raul Chadżimba był faworytem prezydenckich wyborów w Abchazji

Publikacja: 25.08.2014 01:05

Red

W ostatnią środę ktoś wrzucił ręczny granat na podwórko domu przewodniczącego abchaskiej Centralnej Komisji Wyborczej Batała Tabaguy, a w piątek ostrzelano z karabinu maszynowego samochód Izydy Czanii, redaktor naczelnej opozycyjnej „Nużnej Gaziety". Nikt nie ucierpiał, ale też celem napastników było zapewne nastraszenie czy ostrzeżenie pod adresem ofiar. Tak wyglądał koniec kampanii przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi w separatystycznej, nieuznanej na arenie międzynarodowej Abchazji.

Czterech prezydentów

Niekontrolowany przez Tbilisi gruziński region wybierał już czwartego w swojej historii prezydenta. Pierwszym był Władysław Ardzinba, który kierował parapaństwem od wojny secesyjnej 1992–1993. Za rządów jego następcy, Siergieja Bagapsza, doszło do wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 roku i uznania abchaskiej niepodległości przez Moskwę oraz kilka egzotycznych krajów Ameryki Południowej i Oceanii.

Kolejny przywódca, Aleksander Ankwab, pożegnał się z władzą po wielotysięcznych protestach pod koniec maja tego roku.

– Ankwab został przekreślony, gdy nie wyszedł do zebranego przed swoją siedzibą tłumu – opowiada Oleg Bganba, profesor historii. – Zamiast tego uciekł do rosyjskiej bazy wojskowej. Mężczyzna na Kaukazie nie ma prawa tak się zachować. Dymisja stała się kwestią kilku dni.

Nie wziął nawet kopiejki

Obecnie spośród czterech kandydatów liczyło się dwóch. Raul Chadżimba to weteran abchaskiej polityki. Absolwent Szkoły KGB w Mińsku. Po wojnie 1992–1993 kierował służbami specjalnymi, a następnie był wicepremierem i premierem. W wyborach jesienią 2004 roku był kandydatem „partii władzy" i ustępującego Ardzinby, cieszył się też wielokrotnie deklarowanym wsparciem Moskwy. Abchazowie, traktujący Rosję jak sojusznika i opiekuna, ale nielubiący, gdy im się coś narzuca, wybrali jednak niewielką większością głosów Siergieja Bagapsza, zwolennika większej niezależności od północnego sąsiada. Doszło do kilkutygodniowego kryzysu, który się zakończył  powtórzonymi wyborami.

Bagapsz startował w nich razem z Chadżimbą (jako kandydatem na wiceprezydenta) i wygrał potężną większością głosów. Wypracowany dzięki rosyjskiemu pośrednictwu kompromis okazał się na dłuższą metę nietrwały – po pewnym czasie Chadżimba ustąpił ze stanowiska i stanął na czele opozycji.

Kolejne wybory Chadżimba wyraźnie przegrywał. Obecnie jego siłą stał się brak wyrazistych konkurentów oraz opinia człowieka o czystych rękach. – On nie wziął nawet kopiejki łapówki – przekonuje starszawy taksówkarz. – Przypuszczam, że zagłosowało na niego wielu z tych, którzy w 2004 roku wybrali Bagapsza – mówi Tatiana, nauczycielka muzyki. – Teraz, gdy Moskwa nie wskazała swojego kandydata, ludzie głosują zgodnie ze swoimi preferencjami.

W kampanii Chadżimba zwracał uwagę na katastrofalny – jego zdaniem – stan kraju: korupcję i rozkradanie przysyłanych z Rosji dotacji (widać je nie w postaci inwestycji, ale wielkiej liczby luksusowych aut, podskakujących na dziurawych abchaskich drogach), bezrobocie i brak perspektyw, zmuszający ludzi do emigracji, rozpowszechnioną wśród młodzieży narkomanię. Przeciwnicy Chadżimby zarzucają mu – mimo wszystko – zbytnią uległość wobec Moskwy oraz bliskie związki z rodziną Ardzinby. Nieżyjący pierwszy prezydent cieszy się czymś w rodzaju kultu, ale Abchazowie wskazują, że jego krewni zawłaszczyli znaczny majątek, korzystając z uprzywilejowanej pozycji przy prywatyzacji obiektów sanatoryjno-wypoczynkowych.

Tylko resorty siłowe

Drugi z liczących się kandydatów, Asłan Bzania, wiele lat spędził w Moskwie i do tej pory nie liczył się w lokalnej polityce. Dysponował jednak znacznymi środkami na kampanię – jego wielkoformatowych plakatów było chyba nawet więcej niż reklam Chadżimby. Głosowali na niego zwolennicy Ankwaba – przede wszystkim budżetówka i biznes. Jak się wydaje, szczególnie oni okazali się podatni na hasło przewodnie kampanii Bzanii „Usłyszeć każdego". Mirab Kiszmaria, od siedmiu lat minister obrony, mógł liczyć na głosy armii, a ostatni kandydat, Leonid Dzapszba, były szef MSW – oczywiście na głosy milicji.

Lęk przed Gruzją

W wyborach nie mogła wziąć udziału zdecydowana większość abchaskich Gruzinów, zamieszkujących rejon Gali na wschodzie parapaństwa. Ponad 25 tysiącom z nich odebrano ostatnio uprawniające do głosowania abchaskie paszporty (mogli je zachować tylko ci, którzy nie mają równocześnie obywatelstwa gruzińskiego – a tacy są w mniejszości).

„Mandarynkowa" republika (owoc ten to podstawa abchaskiego eksportu) obawia się, że gdyby Gruzini znów, jak w czasach radzieckich, znaleźli się w większości, mogliby demokratycznie przegłosować powrót Abchazji do Gruzji. ?

W ostatnią środę ktoś wrzucił ręczny granat na podwórko domu przewodniczącego abchaskiej Centralnej Komisji Wyborczej Batała Tabaguy, a w piątek ostrzelano z karabinu maszynowego samochód Izydy Czanii, redaktor naczelnej opozycyjnej „Nużnej Gaziety". Nikt nie ucierpiał, ale też celem napastników było zapewne nastraszenie czy ostrzeżenie pod adresem ofiar. Tak wyglądał koniec kampanii przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi w separatystycznej, nieuznanej na arenie międzynarodowej Abchazji.

Czterech prezydentów

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021