Uderzenie było tak błyskawiczne i nieoczekiwane, że nie mogli go przeprowadzić sami separatyści. W nocy ze środy na czwartek rebelianci otworzyli nowy front w wojnie z ukraińską armią, zajmując strategicznie położony port Nowoazowsk.
Jeśli ofensywa nie zostanie powstrzymana, Rosja może uzyskać bezpośrednie połączenie lądowe z Krymem, a Ukraina zostać odcięta od Morza Azowskiego. Kijów stara się więc wszystkimi siłami temu przeciwdziałać i rezygnuje z mającego się rozpocząć na dniach szturmu Doniecka i Ługańska.
– To jest faktyczna inwazja Rosji – mówił wczoraj prezydent Petro Poroszenko.
Kijów już wcześniej oskarżał rosyjską armię o bezpośrednie zaangażowanie na terenie Ukrainy. Teraz jednak pierwszy raz takie stanowisko oficjalnie zajęli także Amerykanie. Zdaniem Jen Psaki, rzeczniczki Departamentu Stanu, Rosjanie wtargnęli 50 km w głąb Ukrainy. Kreml przerzucił też przez granicę broń ciężką najnowszej generacji, w tym wyrzutnie przeciwlotnicze SA-22.
– Rosyjska dywersja przypomina narodowi ukraińskiemu, jak cenne są niepodległość i osobista wolność, której rosyjscy obywatele są stale pozbawiani przez skorumpowane i represyjne władze – uznał ambasador USA przy OBWE Daniel B. Baer. Tak twardych słów Waszyngton pod adresem Rosji jeszcze nie wypowiadał. Już wkrótce mogą za tym pójść konkretne restrykcje: w czwartek Barack Obama weźmie udział w szczycie NATO poświęconym Ukrainie.