Tekst pochodzi z Magazynu Sukces
Na prawym brzegu Sekwany w VIII, najbardziej eleganckiej dzielnicy Paryża jest rejon nazywany przez miejscowych Triangle d'Or (Złoty Trójkąt). Jego ramiona tworzą najbardziej ekskluzywne aleje zakupowe na świecie: Montaigne, George V i Champs-Elysees, nałożone na gęstą sieć modnych uliczek. To także miejsce, gdzie swoje siedziby mają rodzinne firmy kontrolujące najważniejsze francuskie luksusowe marki. Hermes, LVMH, Chanel, PPR czy Lancome mają biura i flagowe sklepy właśnie w złotym trójkącie. W miejscu, gdzie na centymetr kwadratowy powierzchni przypada największe bogactwo i władza we Francji, można spotkać Bernarda Arnault, François-Henri Pinault, Liliane Bettencourt, Serge'a Dassault i braci Wertheimer, czyli pierwszych pięć nazwisk na liście najbogatszych Francuzów, a jednocześnie właścicieli luksusowych marek. Żadne inne miejsce tak dobitnie nie pokazuje związków między bogactwem a luksusem. Oprócz jednego.
Królewski patron
W ub.r. ekskluzywny klub Comité Colbert skupiający creme de la creme francuskich luksusowych marek (m.in. Givenchy, Baccarat, Hermes, Bollinger) skończył 60 lat. Słowo „klub" może być mylące, bo kojarzy się ze skórzanymi fotelami, koniakiem, cygarami i grą w brydża. Tymczasem do zadań Comité Colbert, którego członkowie to 78 przedsiębiorstw i 14 instytucji kultury, nie należy zapewnienie miłych warunków spędzania wolnego czasu. Przeciwnie. Posiedzenia tej organizacji to intensywna praca. CoCo – jak niektórzy nazywają organizację – to jedno z najskuteczniejszych zrzeszeń lobbingowych na świecie, które sposobem działania przypomina prywatne ministerstwo. Paradoks? Niekoniecznie, bo Comité Colbert reprezentuje interesy francuskiej branży produktów luksusowych zarówno w kraju, jak i za granicą.
Zakładając organizację w 1954 r., Jean-Jacques Guerlain, wówczas szef pozostającego jeszcze w rodzinie ogromnego biznesu zapachowego, wychodził z założenia, że wspólne promowanie „art de vivre francais" otworzy nieosiągalne dotąd możliwości przed całą branżą. Zwłaszcza za granicą. Guerlain był zatem prekursorem idei, zgodnie z którą lepiej sprzedawać styl życia niż tylko produkt. Drugim powodem, który skłonił Jeana-Jacques'a do realizacji dość oryginalnego pomysłu, było przekonanie, że nawet świetny produkt nie odniesie sukcesu, jeśli nie zapewni się mu odpowiedniego wsparcia. Przez analogię: najlepszy nawet film ma nikłe szanse na kasowy sukces, jeśli nie ma sprawnego producenta, który go odpowiednio wypromuje. Nie przypadkiem patronem organizacji został Jean-Baptiste Colbert, minister finansów króla Ludwika XIV. To on zreorganizował francuski system gospodarczy. Jego głównym założeniem było wspieranie rodzimego przemysłu, handlu i zakładanie licznych państwowych manufaktur. W rezultacie Francja zaczęła notować dodatni bilans handlowy. Colbert dokonał centralizacji administracji, systemu finansowego, uchylił wiele ograniczeń handlowych i wewnętrznych barier celnych, ujednolicił system monetarny i system miar. W efekcie wzrosły produkcja i obroty handlowe, a francuskie rzemiosło zaczęło budzić w świecie pozytywne skojarzenia.
Drzwi szeroko otwarte
Patrząc na działania podejmowane dziś przez Comité Colbert, trudno nie dostrzec pewnych analogii z ideami XVII-wiecznego ministra Króla Słońce. Oczywiście z uwzględnieniem skali i kontekstu. – Comité Colbert nie koordynuje przedsięwzięć handlowych swoich członków. To firmy decydują, jakich partnerów i lokalizacje wybiorą. Ale jednocześnie strategia CC jest pomyślana tak, żeby uzupełniać działania poszczególnych marek – mówił w jednym z wywiadów Yves Carcelle, nieżyjący już były dyrektor marki Louis Vuitton. – Niektóre z tych marek konkurują na rynku, ale w Comité Colbert działają zgodnie. Powód jest prosty: przez 60 lat istnienia organizacja wykazała, że jeśli francuska branża dóbr luksusowych mówi jednym głosem, to będzie on lepiej słyszany i rozumiany. A to z kolei oznacza lepsze warunki biznesowe – tłumaczył Carcelle.