Rosyjskie media podają, że w ręce moskiewskich policjantów wpadło trzech obywateli Białorusi, którzy udając policjantów przez kilka miesięcy wyłudzali pieniądze i kradli telefony komórkowe w okolicy kolejowego Dworca Białoruskiego w rosyjskiej stolicy. Komizm całej sytuacji polega na tym, że bezdomni przebierańcy nocowali w publicznej toalecie, a rano zakładali mundury i wychodzili na ulice.
Według tych informacji bezdomni Białorusini przez kilka tygodni mieszkali na dworcu i żebrząc zbierali pieniądze na powrotny bilet do domu. Gdy uzbierała się odpowiednia kwota, jeden z nich wpadł na pomysł łatwego i szybkiego zarobku. W najbliższym sklepie militarnym kupili policyjne mundury i naszywki, po czym podzielili się stopniami. Dwaj zostali porucznikami, a jednego mianowali funkcjonariuszem OMON-u, ponieważ jego sylwetka idealnie wpisywała w powszechnie panujące w Rosji stereotypy o pracownikach tej struktury.
Ofiarami pseudopolicjantów przeważnie padali przybywający do Moskwy mieszkańcy krajów Azji Środkowej. Przebierańcy nie działali bezpośrednio na dworcu, lecz na pobliskich ulicach. W trakcie kontroli paszportowej wyłudzali pieniądze i telefony komórkowe. Biorąc pod uwagę fakt, że o wyczynach moskiewskiej policji od lat krążą legendy, ofiary przebierańców nie składały doniesień, by uniknąć jeszcze większych problemów. Z kolei tych, którzy grozili złożeniem zawiadomienia, bezdomni zastraszali więzieniem albo po prostu bili.
Mieszkając na dworcu, Białorusini uważnie obserwowali zachowanie rosyjskich policjantów dzięki czemu kontrole, które przeprowadzali, wyglądały naturalnie.
Przez kilka pierwszych dni bezdomni „policjanci" nadal mieszkali w publicznej toalecie na Dworcu Białoruskim. Inni bezdomni, którzy codziennie widywali swoich dotychczasowych kolegów w policyjnych mundurach, nie zdradzali ich tajemnicy. Prawdopodobnie w zamian otrzymywali ochronę i jedzenie.