Według przedstawiciela katarskiego MSZ na spotkaniu Ligi Arabskiej w Kairze władze Kataru wyraziły zastrzeżenia co do jednostronnej decyzji Egiptu o przeprowadzeniu ataków z powietrza na cele dżihadystów w Libii. Natomiast Egipcjanie oskarżyli Katar o wspieranie terroryzmu.
Po zamordowaniu przez zwolenników IS w Libii 21 Koptów, czyli egipskich chrześcijan, którzy pojechali do kraju w poszukiwaniu pracy i zostali tam porwani, egipskie myśliwce F-16 zbombardowały na początku tygodnia bazy dżihadystów w Darnie, na północnym wschodzie Libii. To pierwszy raz kiedy Kair publicznie przyznał się do udziału w działaniach militarnych w sąsiednim kraju.
Warto przypomnieć, że wielu imamów, popierających idee Bractwa Muzułmańskiego, a także salafitów nawoływało do usunięcia społeczności koptyjskiej z Egiptu. Od tego czasu dochodzi do pogromów, zastraszeń, ataków na modlących się w kościołach oraz porwań koptyjskich dziewcząt.
Z kolei nie jest tajemnicą, że katarscy milionerzy nigdy nie żałowali środków na wspieranie rozmaitych organizacji powiązanych z Bractwem Muzułmańskim. Tylko w 2012 roku jeden z członków rodziny królewskiej Kataru przekazał na rzecz organizacji powiązanej z Bractwem, Union of Muslim Scholars, 1.4 mln dolarów.
W obliczu takich faktów może dziwić tolerancja Stanów Zjednoczonych wobec działań Kataru. Wynikać może ona po części z antagonizmu USA wobec Iranu. Katar jako kraj sunnicki pomaga zwalczać sojuszników Iranu w Syrii i w ten sposób go osłabia. Okazuje się jednak, że mimo różnic między tymi krajami coraz więcej je łączy.