Tragiczne wydarzenia 20 lutego ubiegłego roku na Majdanie Niepodległości poprzedziły ucieczkę prezydenta Wiktora Janukowycza i ustanowienie nowych władz. Ustalenie, kto zabił manifestantów, i osądzenie sprawców ma fundamentalne znaczenie dla odparcia oskarżeń Moskwy, że doszło do zamachu stanu, a także pokazania, że obecny rząd odciął się od skorumpowanych poprzedników.
Jednak prezentując 120-stronicowy raport w tej sprawie, szef specjalnej komisji powołanej przez Radę Europy, sir Nicolas Bratza, jasno stwierdził, że Ukrainie się to nie udało. Przeszło rok po śmierci Niebiańskiej Sotni nie tylko nikt nie został skazany, ale zatrzymano jedynie dwie osoby, i to płotki: oficerów ówczesnych batalionów szturmowych milicji Berkut. Pozostałym sprawcom nie postawiono żadnych zarzutów albo znajdują się oni w nieznanym miejscu.
Bratza przyznaje, że po części to wynik obiektywnych trudności. Oficerowie oddziałów walczących z manifestantami byli stale zamaskowani. Zaraz po upadku Janukowycza, ale jeszcze przed ukonstytuowaniem się nowych władz, zniszczyli otrzymane rozkazy i inne dokumenty, które mogły być pomocne w śledztwie. Szybko rozebrano także barykady na ulicach Kijowa, w których były przecież kule Berkutu.
Grzech zaniechania
Jednak śledztwo utknęło w znacznie większym stopniu z powodu zaniechań ukraińskich władz. Bardzo szybko, bo już 12 maja ubiegłego roku, minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow wystąpił z propozycją amnestii dla sprawców mordu na Majdanie. Ostatecznie do tego nie doszło, jednak władze jeszcze kilka razy próbowały taką ustawę przeprowadzić. Autorzy raportu podkreślają, że to sprzeczne z Europejską Konwencją Praw Człowieka, której Ukraina jest stroną.
Oskarżenia o „zbrodnię przeciw Majdanowi" postawiono w końcu 18 politykom (ale tylko jeden z nich był jeszcze w Kijowie), a w różny sposób ukarano (głównie jednak administracyjnie) ponad 100 urzędników – z tego 60 z różnych struktur podległych MSW. Z powodu pozostawienia dawnych urzędników i oficerów w resorcie Prawy Sektor rozpoczął gwałtowny spór z „majdanowym" ministrem Awakowem, domagając się w końcu jego dymisji. Śledztwo w sprawie zabójstw formalnie trwa do dziś, jednak nigdy nie powołano niezależnej instytucji, która mogłaby skutecznie je nadzorować. To MSW została powierzona znaczna część zadań związanych ze ściganiem sprawców, choć właśnie ten resort rok wcześniej koordynował działania zarówno Berkutu, jak i tzw. tituszek, nieformalnych band napastników wspierających reżim Janukowycza. Funkcjonariusze stali się sędziami we własnej sprawie.