W przeddzień wigilii Bożego Narodzenia Helmut Schmidt obchodziłby swoje 97 urodziny. To imponujący wiek dla nałogowego palacza, jakim był zmarły kanclerz. Większość współczesnych Niemców pamięta go jako człowieka, który z papierosem się nie rozstawał. Nawet w czasie telewizyjnych talk show, których był częstym gościem, niemal do końca swoich dni.
Słynął z niezwykłej precyzji wypowiedzi i był prawdziwym bankiem informacji. Niemal dziesięć lat temu zainteresował się Chinami i stał się jednym z najbardziej znanych ekspertów na ten temat. Obdarzony niezwykłą pamięcią i zdolnościami analitycznymi był jednym z najbardziej przenikliwych niemieckich polityków. Nie znaczy to, że jego poglądy nie wywoływały kontrowersji, jak chociażby usprawiedliwianie w ostatnim czasie motywów działań Władimira Putina na Ukrainie. Na łamach tygodnika "Die Zeit" wyraził zrozumienie dla aneksji Krymu. Krytykował równocześnie politykę Zachodu wobec Rosji, a sankcje nazwał „głupotą".
Sześć lat temu na łamach „Die Zeit", którego był współwydawcą po zakończeniu kariery politycznej, udowadniał, że decyzja o rozmieszczeniu w Polsce i Czechach części amerykańskiego systemu obrony antyrakietowej jest błędna i nieodpowiedzialna. Jego zdaniem tarcza antyrakietowa prowokowała Rosję i Chiny do nowego wyścigu zbrojeń.
Nie cieszył się dobrą opinią w Polsce po ogłoszeniu - na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego - iż była to decyzja której należało oczekiwać. - Najwyższy czas, aby zrobiono w Polsce porządek - powiedział. Był wtedy z wizytą w NRD i nie przerwał jej, co w kręgach ówczesnej polskiej opozycji nigdy nie zostało zapomniane.
Helmut Schmidt został kanclerzem w sposób nietypowy, w taki sam sposób stracił władzę. Był następcą Willego Brandta, kanclerza RFN uchodzącego za twórcę polityki wschodniej. Zmuszony został do dymisji w wyniku afery Güntera Guillaume, agenta wywiadu NRD, któremu udało się wśliznąć w najbliższe otoczenie Brandta. Naturalnym jego następcą w SPD był Helmut Schmidt, który w gabinecie Brandta pełnił różne funkcje ministerialne i współuczestniczył w opracowywaniu założeń polityki wschodniej czego efektem było podpisanie w 1970 roku układu pomiędzy RFN i PRL, uznającego granicę na Odrze i Nysie.