Holenderski rząd rozważa propozycję stworzenia „mini-Schengen", czyli strefy bez kontroli na granicach wewnętrznych na znacznie ograniczonym obszarze. Zamiast 26 państw, których obywatele i firmy dziś korzystają z tych udogodnień, zostałoby ich tylko pięć: Holandia, Belgia, Luksemburg, Niemcy i Austria. Tak twierdzi dziennik „De Telegraaf".
Z naszych rozmów z dyplomatami w Brukseli wynika, że pomysł się pojawił, ale na razie bez konkretów. – To raczej instrument presji na Grecję i Włochy, żeby przyspieszyły z budową hotspotów, gdzie dokonywano by skutecznej weryfikacji przybyłych imigrantów – mówi nam nieoficjalnie jeden z nich.
– Jeśli ktoś chce wytykać palcem Grecję i Włochy, to niech zrobi to bezpośrednio. Nie rozumiem, dlaczego za błędy tych dwóch krajów mają płacić ci, którzy bardzo dobrze chronią granice zewnętrzne UE, jak na przykład Hiszpania – mówi „Rzeczpospolitej" Camino Mortera-Martinez, ekspertka think tanku Center for European Reform. Ale dobór krajów jej nie dziwi. – To są państwa, między którymi jest wyjątkowo wysoka mobilność obywateli. Chcą więc chronić Schengen dla swojego regionu – dodaje ekspertka.
W piątek w Brukseli odbędzie się nadzwyczajna rada ministrów spraw wewnętrznych i sprawiedliwości UE. – Nic nie wiemy o propozycji holenderskiej, nie ma jej w porządku obrad – mówiła Natasha Bertaud, rzeczniczka Komisji Europejskiej. Spotkanie zwołano w reakcji na ataki w stolicy Francji i ministrowie mają się zająć propozycjami, których celem jest walka z terroryzmem. Wrócą do blokowanej od czterech lat przez Parlament Europejski propozycji utworzenia europejskiej bazy danych o pasażerach linii lotniczych.
Takie dane już są zbierane, ale przekazuje się je tylko służbom amerykańskim w ramach porozumienia UE–USA. – Dochodzi do paradoksalnej sytuacji, że służby europejskie, które chcą się czegoś dowiedzieć o podejrzanych w lotach do Europy, muszą o to prosić partnerów amerykańskich. Bo dzielimy się danymi osobowymi z USA, ale już nie między sobą – mówi Mortera-Martinez. Ten sam rodzaj umowy dla Unii budził sprzeciw parlamentarnej lewicy, po ostatnich atakach może się to jednak zmienić. – Do końca roku zakończą się negocjacje z Parlamentem – mówi nieoficjalnie dyplomata Luksemburga stojącego obecnie na czele UE. Władze argumentują, że takie dane ułatwią śledzenie podróży podejrzanych.