W najbliższych tygodniach kanclerz Angela Merkel będzie musiała podjąć kolejną ważną decyzję. Tym razem nie chodzi już o uchodźców czy ratowanie Grecji. Za rok w Niemczech rozpoczyna się kampania wyborcza do Bundestagu i Merkel musi zadecydować już niedługo z dużym wyprzedzeniem, czy będzie starała się o kolejną, czwartą już kadencję na stanowisku szefowej rządu. Podobno już kilka miesięcy temu postanowiła, że nie interesuje ją emerytura polityczna, ale od tego czasu nieco się w Niemczech zmieniło.
Gospodarka to nie wszystko
Notowania pani kanclerz spadły. 57 proc. obywateli źle ocenia jej kurs w najważniejszej ze wszystkich spraw, czyli polityce imigracyjnej. Jej ugrupowanie CDU może wspólnie z CSU liczyć obecnie na 38 proc. głosów. Jeszcze kilka miesięcy temu było to 43 proc., a więc tyle samo co wszystkie inne ugrupowania obecne w Bundestagu. W niemieckim systemie wyborczym oznaczałoby to więcej niż połowa mandatów w Bundestagu. To już przeszłość. Przy tym gospodarka kwitnie i miliardowe wydatki na akomodację ponad miliona przybyszów nie robią na nikim większego wrażenia.
Mimo krytyki Merkel nie zamierza ani zamykać granic, ani tworzyć nieprzekraczalnych barier zaporowych dla nowych imigrantów, co oznaczałoby wycofanie się z dotychczasowej polityki i przyznanie do błędu. – Udana imigracja odbywa się z korzyścią dla kraju – tłumaczyła obywatelom w orędziu noworocznym, obiecując przyszłe korzyści w zamian za konieczność obecnych wyrzeczeń.
Na razie nie ma mowy o udanej imigracji, lecz o chaotycznym szturmie niemieckich granic. Wzmacnia to nastroje antyimigracyjne. Jak mówi „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie, sondaże są dalekie od prawdziwych nastrojów społecznych, gdyż ich uczestnicy kierują się nierzadko obowiązującymi standardami poprawności politycznej. Prawdziwym testem będą dopiero wybory w pięciu landach w tym roku. Wtedy okaże się, ile głosów zdobędzie Alternatywa dla Niemiec (AfD) – ugrupowanie, które robi niesłychaną karierę na sprzeciwie wobec polityki imigracyjnej Angeli Merkel.
Czas na AfD
W niektórych sondażach ma już ponad 10 proc. poparcia. W ostatnich wyborach do Bundestagu w 2013 roku zdobyła 4,7 proc. głosów. Od tego czasu wdarła się do parlamentów landowych w Bremie, Hamburgu, Turyngii, Saksonii i Brandenburgii. Ma szanse na opanowanie dodatkowych pięciu w tym roku.