Korespondencja z Brukseli
Komisja Europejska zdecydowała w środę o wdrożeniu wobec Polski mechanizmu ochrony praworządności. W pierwszym etapie oznacza on zbieranie informacji i dialog z państwem członkowskim, w kolejnych może doprowadzić do wydania rekomendacji dla rządu, a ostatecznie nawet wniosku do unijnej Rady (rządów UE) o pozbawienie Polski prawa głosu w Unii.
W sporze chodzi głównie o Trybunał Konstytucyjny i jego dwa niewykonane wyroki dotyczące mianowania nowych sędziów. Polska została objęta tym, trwającym 22 miesiące, mechanizmem jako pierwszy kraj w historii.
Potrzebny dialog
Rząd minimalizuje wagę sprawy i argumentuje, że to tylko dialog i wymiana informacji. Zarzuca jednocześnie opozycji, że to pod wpływem jej donosów Komisja przygląda się Polsce. Już po podjęciu decyzji przez KE pojawiła się także krytyka pod adresem komisarz Elżbiety Bieńkowskiej, że nie broniła Polski w Brukseli i nie sprzeciwiła się mechanizmowi.
– Jak się zachowała minister, wicepremier w rządzie PO Elżbieta Bieńkowska? To ta pani od „Sorry, taki mamy klimat", przypominam. Dołączyła do ataku na Polskę – grzmiał na antenie TV Republika Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS.