Po niedawnym spotkaniu prezydenta Baracka Obamy z Dalajlamą Chiny wyraziły swoje niezadowolenie z tybetańskiego odcinka amerykańskiej polityki. John Kerry, szef dyplomacji USA, ratował sytuację podczas bezpośredniej rozmowy telefonicznej ze swoim chińskim odpowiednikiem.
Minister Wang Yi podkreślił, że Pekin nie życzy sobie żadnych ingerencji w sprawy Tybetu ze strony Waszyngtonu. Kerry stwierdził, że amerykańskie intencje nie sięgają tak daleko, by walczyć o niepodległość spornego regionu i postrzega Tybet jako nierozerwalną cześć Chin. Amerykanin przypominał postępy osiągnięte w niedawnych rundach rozmów między oboma krajami na międzynarodowych oraz dwustronnych forach zapewniając o dalszej dobrej woli budowania przyszłości z Chinami.
Dziś prezydent Chin przyjeżdża do Polski, kraju w którym sprawy Tybetu zawsze budziły duże emocje. Przed 12 laty podczas oficjalnej, ostatniej do tej pory wizyty chińskiego prezydenta w Polsce z głównej drogi prowadzącej z warszawskiego lotniska do centrum Warszawy w tajemniczy sposób znikały plakaty nawołujące przewodniczącego Hu Jintao do działań na rzecz Tybetu.
Czy podobna sytuacja wydarzy się podczas wizyty Xi Jinpinga? Czeska policja podczas marcowej wizyty chińskiego przywódcy udowodniła swoją wysoką skuteczność w ściąganiu flag Wolnego Tybetu z okien mieszkańców Pragi. Były prezydent Bronisław Komorowski pytany o to, czy Polska powinna podnosić kwestię praw człowieka w rozbudowywanych na nowo relacjach z Pekinem, twierdzi że nie ma takiej potrzeby, by z Tybetem przesadzać i afiszować się w walce o "ideologię". Radził drogę środka, by dbać o własne interesy i prawa człowieka, ale nie kosztem dobrych relacji.