Szczyt NATO: Cameron pękł tylko raz

Obama nie ma wątpliwości: sojusz nie przechodził tak trudnych czasów od 70 lat. Ale w Warszawie zdał egzamin.

Aktualizacja: 11.07.2016 19:51 Publikacja: 10.07.2016 19:02

Na swoim ostatnim szczycie NATO Barack Obama odwrócił politykę, którą prowadził na początku swojej p

Na swoim ostatnim szczycie NATO Barack Obama odwrócił politykę, którą prowadził na początku swojej prezydentury: łagodny kurs wobec Rosji i koncentracja na Azji kosztem Europy

Foto: AFP, Janek Skarżyński

Najtrudniejsza rola przypadła na Stadionie Narodowym Davidowi Cameronowi, autorowi referendum, które zadało bezprecedensowy cios we wspólnotę atlantycką. Ale premier robił, co mógł, aby wyjść z tej sytuacji godnie. Opanowany, sztywny, wręcz kostyczny, ogłosił na konferencji prasowej po szczycie, że już 18 lipca parlament w Westminster zdecyduje, czy odnowić kolosalnym kosztem flotę czterech łodzi podwodnych z uzbrojeniem atomowym. Miałaby „24 godziny na dobę zapewnić odstraszenia" przed atakiem wroga nie tylko Wielkiej Brytanii, ale i jej sojusznikom.

Taka inicjatywa ze strony odchodzącego premiera w chwili, gdy kraj jest u progu recesji, zaskoczyła. Ale obok wysłania do Estonii brytyjskiego batalionu ramowego, a do Polski – kompanii mającej służyć pod amerykańską flagą, była tylko jednym ze sposób, dzięki któremu szef brytyjskiego rządu chce odzyskać inicjatywę po decyzji o Brexicie.

Dyplomaci przyznali w sobotę, że Cameronowi tylko raz, w chwili pożegnania z Barackiem Obamą, puściły nerwy. Ale mimo to Madeleine Albright uważa, że szef brytyjskiego rządu zdał egzamin.

– To dziwne, ale Brexit wzmocnił determinację NATO do działania. Nikt nie podważa zaangażowania Ameryki w Europie i roli w podtrzymaniu więzi transatlantyckiej, jaką powinna odegrać Wielka Brytania – mówi „Rz" sekretarz stanu, która przed 17 laty wprowadziła Polskę, Czechy i Węgry do sojuszu.

W nowej sytuacji odnalazł się także Francois Hollande. Prezydent Francji przed wejściem na Stadion Narodowy zapewniał, że „Rosja nie jest ani wrogiem, ani zagrożeniem", wywołując tym spore zaniepokojenie krajów flanki wschodniej. Ale już podczas kolacji w Pałacu Prezydenckim w piątek wieczorem, w trakcie której była omawiana strategia wobec Rosji, „stanowisko Francji było jak najbardziej odpowiednie, realistyczne" – mówi „Rz" prezydent Litwy Dalia Grybauskeite, najbardziej radykalna ze wszystkich przywódców państw NATO wobec Rosji.

Hollande mocno też ograniczył ambicje budowy europejskiej armii, projektu, który dla wielu mógłby rozsadzić NATO.

– Odrębna obrona europejska nie miałaby żadnego sensu. Bardzo ważne jest, aby Unia i NATO w pełni współpracowały – zapewnił francuski przywódca, ograniczając rolę Unii do „koordynacji zakupów broni, misji pokojowych i ochrony zewnętrznych granic Wspólnoty".

To precedens: jeszcze przed otwarciem szczytu NATO, w piątek rano Barack Obama spotkał się z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem i szefem Komisji Europejskiej Jeanem-Claude'em Junckerem. Chciał pokazać, że Ameryka widzi dla Unii wielką przyszłość nawet po Brexicie.

– Brexit musi zostać zapamiętany jako pojedynczy wypadek, nie początek procesu – mówił po spotkaniu z Obamą Tusk.

Ale to dla Baracka Obamy, autora „resetu z Rosją" i „pivot" w kierunku Azji, ostatni szczyt NATO okazał się momentem zwrotnym.

– W tym świecie pełnym wyzwań jedna rzecz pozostaje niezmienna: bezwarunkowe zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo Europy – powiedział Obama, ogłaszając „największe od końca zimnej wojny wzmocnienie wojsk amerykańskich" na naszym kontynencie. Na finalnej konferencji prasowej amerykański prezydent z nazwy wymienił cztery kraje: Polskę, Estonię, Wielką Brytanię i Grecję, które spełniają zobowiązania podjęte przez NATO i przeznaczają 2 proc. PKB na obronę. Z pozostałymi „będzie musiał porozmawiać".

Ale już teraz, po raz pierwszy od trzech dziesięcioleci, łączne wydatki krajów NATO wzrosły o 3 proc. (łącznie 8 mld dolarów), a przeszło połowa państw sojuszu podjęła konkretne działania, aby je zwiększyć. Jednym z przykładów jest Belgia, kraj, który od lat w sojuszu „jechał na gapę", ograniczając do minimum wydatki na obronę. Ale na kilka dni przed szczytem w Warszawie rząd przyjął szeroki program modernizacji armii i zwiększenia nakładów na ten cel do 2 proc. rocznie. Sygnałem przełomu w myśleniu o bezpieczeństwie jest udział przeszło połowy krajów NATO w czterech batalionach, które zostaną rozlokowane w Polsce, na Litwie, Łotwie i w Estonii, choć tu potężna Francja ograniczyła się do wysłania 150 żołnierzy, zaś premier Mariano Rajoy złożył jedynie ogólne zobowiązanie, że „Hiszpania weźmie udział w tym projekcie". Nie mniej ważne dla równowagi sił w Europie był udział w piątkowej kolacji u prezydent Dudy premierów Szwecji i Finlandii, dwóch krajów, które choć formalnie nie szykują się do wstąpienia do NATO, to przecież tak blisko współpracują z sojuszem, jak nigdy wcześniej.

Ale zachowanie jedności, którą sojusz wykazał się w Warszawie, nie będzie łatwe. Zgrzytem było już spotkanie z Petrem Poroszenką przywódców USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch bez udziału sąsiadującej przecież z Ukrainą Polski. Andrzej Duda został najwyraźniej odsunięty od rozmów w obawie, że mógłby chcieć zbyt wiele obiecać Ukraińcom.

Ta różnica zdań może wypłynąć z jeszcze większą siłą już w środę, gdy w Brukseli spotka się rada Rosja –NATO. Zachodni dyplomaci przyznają: dla takich krajów jak Francja czy Włochy przyszedł czas na „odwilż" z Moskwą, skoro Europa Środkowa dostała już zabezpieczenia wojskowe, o które się dopominała.

Jeszcze większą niewiadomą jest wynik listopadowych wyborów w USA. – Wspieram Hillary Clinton, tylko ona rozumie politykę międzynarodową, problemy bezpieczeństwa, tylko ona ma szacunek zachodnich przywódców – mówi „Rz" Madeleine Albright, dając do zrozumienia, co się stanie, gdy do Białego Domu wprowadzi się Donald Trump. Dla Hollande'a wygrana miliardera oznaczałaby wręcz „podważenie więzi między USA i Europą".

– Ale nawet, jeśli do takiego dramatu nie dojdzie, kraje NATO muszą podjąć fundamentalne zmiany, aby powstrzymać falę populizmu, którą jak tylko może, wykorzystuje Rosja – ostrzega „Rz" wysoki rangą zachodni dyplomata. – Jeśli negatywne konsekwencje globalizacji nie zostaną zneutralizowane, polaryzacja dochodów odwrócona, sojuszu może zostać rozsadzony od wewnątrz. To jest dziś dla niego największe zagrożenie – dodaje.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017