Jako ostatni z oblężonego budynku zostali wypuszczeni dwaj oficerowie: zastępca dowódcy policji w stolicy i zastępca dowódcy w całym kraju. W zamian porywacze zażądali możliwości wystąpienia na żywo w telewizji.
Gdy tylko im to umożliwiono, uzbrojeni ludzi wezwali do ogólnonarodowego powstania przeciw władzom. „Żądamy uwolnienia naszego towarzysza Żiraja Sefiljana i ustąpienia prezydenta kraju Sarkisjana. On i jego rząd okradają naród" – powiedział przedstawiciel porywaczy Araik Chandojan, znany pod pseudonimem Samotny Wilk.
Jak się okazało, grupa, która opanowała koszary pułku policyjnego, składa się w większość z weteranów walk w Górskim Karabachu. Nie wiadomo, ilu ich jest, podobno aż 26. Wiadomo za to, że są świetnie uzbrojeni – w koszarach znaleźli mnóstwo broni. Według jednego z przywódców ormiańskiej opozycji w budynku cały czas dyżurują snajperzy, a część pomieszczeń jest zaminowana.
„Nadal żądamy, by Armenia nie oddawała ani piędzi karabaskiej ziemi Azerbejdżanowi" – tłumaczył „Wilk" w telewizji.
Konflikt zaczął się w poniedziałek, gdy grupa wdarła się do leżących na przedmieściach stołecznych koszar i wzięła zakładników – w większości wysokich oficerów policji. Rozmowom z porywaczami i wypuszczaniu poszczególnych zakładników towarzyszyły narastające starcia na ulicach wokół koszar. Poza kordonem policji, który otoczył budynek, zaczęli się natychmiast gromadzić zwolennicy porywaczy i coraz gwałtowniej atakować policję. Kulminacja nastąpiła w środę, gdy w gwałtownej bijatyce zostało rannych ponad 50 osób, a ponad 170 aresztowanych.