Długotrwałe głodówki Nadii Sawczenko w rosyjskim więzieniu stały się symbolem ukraińskiej walki. Gdy w czerwcu 2014 r. pilotka trafiła w ręce separatystów, nie wiedziała, że po dwóch latach wróci do ojczyzny jako bohater narodowy. Wróciła, mimo że sąd w Rosji skazał ją na 22 lata łagrów, zarzucając jej współudział w zabójstwie dwóch rosyjskich dziennikarzy w Donbasie.
Została wymieniona na dwóch funkcjonariuszy rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU), którzy odbywali karę w kijowskim więzieniu. Nikt nie ma wątpliwości, że stało się to dzięki interwencji wielu zachodnich przywódców oraz mediom, które nagłaśniały jej sprawę na całym świecie.
Po powrocie do Kijowa kapitan Sawczenko wojskowy mundur zmieniła na gabinet deputowanej Rady Najwyższej. Od tamtej pory działa na rzecz uwolnienia ukraińskich jeńców, a przy okazji wywraca ukraińską politykę do góry nogami.
Na początku sierpnia Nadija Sawczenko niespodziewanie ogłosiła kolejną głodówkę, domagając się przyśpieszenia procesu uwolnienia Ukraińców przetrzymywanych w Donbasie oraz w Rosji. W poniedziałek zorganizowała protest pod administracją prezydenta Petra Poroszenki w Kijowie. W towarzystwie około 150 członków rodzin ukraińskich jeńców oskarżyła prezydenta o bierność.
– Powiedziano mi, że jedyną osobą upoważnioną do prowadzenia rozmów w sprawie uwolnienia ukraińskich jeńców jest prezydent. W związku z tym pytam: dlaczego nie rozmawia z Zacharczenką i Płotnickim (red. liderzy samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej) i nie zabiera stamtąd naszych ludzi – przemawiała Sawczenko.