Sprawa wyszła na jaw dopiero w ostatnich kilkudziesięciu godzinach, bo w trakcie niedawnego przesłuchania w Kongresie Sessions zapewniał pod przysięgą, że nie miał kontaktów z przedstawicielami władz Rosji.
W Waszyngtonie wybuchła burza, bo Sessions rozmawiał z ambasadorem Siergiejem Kisliakiem w momencie, gdy hakerzy na polecenie Kremla wdarli się do skrzynek mailowych Partii Demokratycznej i ujawnili materiały kompromitujące Hillary Clinton. Chcieli pomóc w zwycięstwie Donalda Trumpa.
Co więcej, z racji urzędu Sessions nadzoruje teraz śledztwo FBI w sprawie działań Rosjan. Trump kilkanaście dni temu z podobnego powodu zdymisjonował swojego doradcę ds. bezpieczeństwa Michaela Flynna. Teraz jednak stanął murem za Sessionsem, oskarżając demokratów o wywołanie kryzysu.
Nancy Pelosi, przewodnicząca demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów, uważa, że Sessions powinien stracić stanowisko za kłamstwo pod przysięgą. Przewodniczący republikańskiej większości w tej samej izbie Kevin McCarthy nie idzie tak daleko, ale uważa, że prokuratorowi generalnemu powinien zostać odebrany nadzór nad śledztwem w sprawie Rosjan. A zdaniem Paula Ryana, przewodniczącego Izby, Sessions powinien stracić stanowisko, jeśli zostanie wobec niego otwarte formalne śledztwo.