Mahdi. Fałszywy prorok z Sudanu

Bunt mahdystów zatarł granice między wyzwoleniem a brutalnym podbojem.

Aktualizacja: 07.10.2021 18:49 Publikacja: 07.10.2021 15:44

Al-Mahdi, właściwie: Muhammad Ahmad ibn Abd Allah (1844–1885), przywódca powstania sudańskiego

Al-Mahdi, właściwie: Muhammad Ahmad ibn Abd Allah (1844–1885), przywódca powstania sudańskiego

Foto: Collection Roger-Viollet /AFP

Antykolonialne powstanie czy krwawa schizma fanatyka religijnego? Bojownik o wolność czy muzułmański heretyk, który szedł na wojnę z zasadami islamu? Możliwe, że wbrew współczesnej optyce, większość prawdy o Mahdim leży tam, gdzie ją zostawił Sienkiewicz.

W Sudanie, czyli nigdzie

Ponieważ mahdystów rozgromiły wojska brytyjskie, bunt – zbyt powierzchownie – utożsamia się z antyangielskim powstaniem. W rzeczywistości Albion wdał się w sudańską wojnę mimo, a nawet wbrew woli. Owszem, Anglia chciała ciągłości terytorialnej w pasie Afryki Wschodniej, od Durbanu po Morze Śródziemne, lecz uważnie zważała na koszty. Tymczasem rebelia wybuchła, gdy zniechęceni Brytyjczycy faktycznie porzucili obecność w Sudanie.

Jak wcześniej Arabów, Osmanów i Egipcjan, także Anglików pokonał bezwład materii. Ktokolwiek próbował, musiał rozumieć, że podbija ogrom niczego, nie licząc bogactwa chorób zakaźnych. Sudan był umownym pojęciem geograficznym, bez organizacji politycznej i jedności etnicznej. Tylko w XVI w. plemię Fundż założyło sułtanat Sennar, ale państwo znikło po dwóch wiekach istnienia. Luźną mieszankę klanów plemiennych, często przybyłych z różnych stron świata, łączył tylko islam sprowadzony przez arabską ekspansję.

Rzecz jasna świat nie lubi pojęcia ziemi niczyjej, dlatego formalnie Sudan leżał w imperium osmańskim, choć panowanie Porty nad górnym Nilem istniało tylko na mapach. W praktyce obszar był wielkim pograniczem, dzielącym znany świat od równikowej terra incognita, z wszystkimi atrakcjami kresów cywilizacji. Zarazem status i położenie zapewniały krainie źródła dochodu, gdyż jedynym zasobem naturalnym Sudanu byli niewolnicy czerpani z południowych rubieży i obecnej Ugandy. Zasadniczo handel ludźmi stanowił grunt gospodarki Sudanu.

Wszystko zmienił Muhammad Ali, albański generał w służbie osmańskiej, który wykorzystał zwycięstwo nad ekspedycją Napoleona do przejęcia władzy w Egipcie. Co prawda, skromnie mianował się wicekrólem, pozostając wasalem Osmanów, ale sułtan uznał faktyczną niezależność perły imperium. Muhammad zaś, budując potęgę państwa, pożytkował cały potencjał, wprowadzając realne rządy w Sudanie. Powody były czysto praktyczne, czyli podatki, a jeszcze bardziej niewolnicy, potrzebni na plantacjach bawełny i trzciny cukrowej w Egipcie.

Podbój z 1819 r. był zwycięstwem, ale umiarkowanym sukcesem. Po dwóch latach marsz na południe utknął w malarycznych bagnach, Muhammad zdobył tylko północ, daleką od źródła niewolników i kości słoniowej. Zamiast legendarnych bogactw Sennaru, znaleziono chaty z gliny i gruzy, a mityczne złoża złota, mimo poszukiwań i burzenia starożytnych piramid, również okazały się blagą. W praktyce w nomadycznej społeczności podatki spadły tylko na rolników i nielicznych wytwórców, gdyż prowadzili osiadłe życie, przy czym rzesze fellachów rzuciły uprawy, by również handlować ludźmi. Mimo to dopiero pół wieku później Charles Gordon zburzył fundament egzystencji sudańskich plemion. Przy tym angielskie pochodzenie ma drugorzędne znaczenie – z wyjątkiem stosunku do niewolnictwa.

Wszystko za sprawą odkrywcy Samuela Bakera, który w 1870 r. dotarł w równikowe pogranicze Sudanu, przez co Isma'il Pasza – kolejny władca Egiptu, z uznanym przez Portę tytułem chedywa – stworzył prowincję Equatoria. W uznaniu zasług Baker został namiestnikiem regionu, ale był marnym zarządcą. Ludność terroryzowały bandy z północy, a co gorsza, placówki handlowe nie miały zysków. Nowym namiestnikiem Equatorii, a potem całego Sudanu, został brytyjski generał Charles Gordon – jako jeden z rzeszy cudzoziemców piastujących urzędy w Egipcie.

Brytyjczycy wciąż nie mieli dominującej pozycji w Egipcie. Isma'il Pasza, dążąc do modernizacji państwa, żeby – jak powiadał – Egipt przestał leżeć w Afryce, przyjął na służbę wielu Europejczyków, nie bacząc na pochodzenie, a często pomijając konwersję na islam. Stąd ministrem poczty był Włoch Licuro Santini, następcą Gordona w Equatorii Mehmed Emin Pasza, czyli Eduard Schnitzer (niemiecki Żyd z Opola), a austriacki generał Rudolf Carl von Slatin był namiestnikiem Darfuru. Gordona zaś wybrano, bo był najtańszy. Podobno oburzony pensją 10 tys. rocznie, którą pobierał poprzednik, zażądał tylko jednej piątej tej sumy.

Powstanie mahdystów – rewolucja islamska w Sudanie przeciwko Egiptowi i Anglii – miało wymiar nie ty

Powstanie mahdystów – rewolucja islamska w Sudanie przeciwko Egiptowi i Anglii – miało wymiar nie tylko polityczny, ale także religijny

Library of Congress

Prorok – wysłannik proroków

W Sudanie Gordon badał, odkrywał i budował, lecz główną obsesją namiestnika, jako żarliwego protestanta i chorążego cywilizacji, była walka z handlem niewolnikami. Przy tym nie szło o wiejskich watażków pilnujących karawany, lecz potężne organizacje. Główny przeciwnik Gordona i największy potentat, a przy tym zdolny dowódca, czyli Sebehr Rahma alias Rahma Zobeir, dysponował armią i ogromnymi wpływami, zostając namiestnikiem okręgu Bahr al-Ghazal. Skalę możliwości handlarzy obrazuje łapówka w gigantycznej wysokości 25 tys. funtów rocznie, jaką Rahma oferował Gordonowi, egipskiemu rządowi zaś proponował aż 100 tys. za wolność. To tyle, ile Egipt rocznie łożył na utrzymanie wojska w Sudanie.

Mimo to podczas krótkich rządów Gordon faktycznie złamał handel niewolnikami, a nawet aresztował Sebehra Rahmę, pogrążając sudańskie plemiona w braku zajęcia i bankructwie. Wszakże jego też pokonał bezwład materii, czyli malaria dziesiątkująca wojsko, a przede wszystkim gigantyczna korupcja, która ogarnęła także europejskich najmitów. Gdy zrozumiał, że nawet gubernator Chartumu jest wspólnikiem handlarzy, w 1880 r. Gordon złożył dymisję i wyjechał z Afryki.

Kiedy więc świat poznał Muhammada Ahmada, wszystko wracało na stare tory, łącznie z odtworzeniem niewolniczego biznesu w Sudanie, gdyż władza państwa praktycznie zanikła, osłabiona bankructwem Egiptu i obaleniem chedywa przez Brytyjczyków. W czasie wyjazdu Gordona Muhammad Ahmad, syn szkutnika, wędrownie budującego łodzie na Nilu, miał 36 lat, a już zdobył opinię świętego. Studiował w renomowanych szkołach koranicznych, był uczniem Mahameda Szarifa, największego autorytetu duchowego Sudanu, a wkrótce sam został szejkiem. Jako wędrowny kaznodzieja zyskał popularność i wiernych wyznawców, słynąc z nabożności i ascetycznego życia, aż osiadł na wyspie Aba, gdzie na Białym Nilu postawił meczet. Talent krasomówczy Muhammada Ahmada i mistyczna aura, jaką wytwarzał, ściągały rzesze zwolenników, prędko zmienionych w prywatną sektę.

W istocie nauki Muhammada szły inną drogą niż zwykłe kazania w meczetach. Żądał prostoty i czystości Koranu z czasów proroka Mahometa, by w źródłach islamu szukać prawdziwej sprawiedliwości społecznej, opartej na ubóstwie i cnocie. Słowa brzmiały pięknie dla prostych i zazwyczaj ubogich słuchaczy, za to budziły niepokój autorytetów duchowych, w tym szejka Szarifa, który zerwał związki z protegowanym.

Wszelako duchowny z Aba głosił coraz radykalniejsze poglądy, łatwo wskazując Wielkiego Szatana, jakiego znalazł w instytucjonalnym islamie, wcielonym w państwo osmańskie i sułtański kalifat, oraz jego sługi w Kairze. Pogardliwy termin „Turcy", co w Sudanie oznaczało zarówno Osmanów, jak i Egipt, uosabiał zepsucie bogactwem i ucisk, lecz przede wszystkim sofistyczne traktowanie religii, nie dość żarliwe i zbyt swobodne. Dowodem wszeteczności Egipcjan była służba cudzoziemskich niewiernych, gnębiących pobożnych muzułmanów w Sudanie. Winny był nawet język turecki narzucony Arabom w administracji.

Ostatecznie Muhammad zerwał z autorytetami islamu, gdy w czerwcu 1881 r. ogłosił się Mahdim, bluźniąc w oczach konserwatywnej części muzułmańskich wyroczni. Wszak Mahdi to mesjasz, którego nadejście zapowiedziano w czasach ostatecznych, przed decydującą wojną z Szatanem. Wprawdzie teologia muzułmańska rzadko jest jednomyślna, jednak wielu utożsamia Mahdiego z powracającym Jezusem lub zwiastującym jego nadejście prorokiem. I choć Muhammad Ahmad twierdził, że Mahdim wybrali go wszyscy prorocy od czasów Adama, a on sam powstał ze światła w sercu Mahometa, uzurpacja gorszyła znaczną część sunnickich ortodoksów.

Tym samym domniemany Mahdi stał się prorokiem apokaliptycznej sekty stającej przeciw wszystkim niewiernym, a głównie muzułmanom, którzy nie chcieli do niej przystąpić. Ogłaszając dżihad, czyli świętą wojnę, Muhammad zaznaczył, że wolno zniewolić i sprzedać wyznawców Allacha, jeśli nie podzielą wiary w jego święte proroctwo.

Głowa za głowę

W islamie religia ma znaczenie we wszystkim, dlatego pozorny spór teologiczny mógł się źle skończyć. Jednak prewencyjne aresztowanie Mahdiego, do czego wysłano aż dwie egipskie kompanie, skutkowało zaskakującą rzezią żołnierzy. Co gorsza, paniczna ucieczka proroka w dół Nilu stała się zwycięskim pochodem, gdyż pomogła zbierać zwolenników dżihadu, tworząc analogie do wyjścia Mahometa z Mekki.

Mit rósł wraz siłami Mahdiego, budząc niepokój w Kairze, lecz Brytyjczycy nie chcieli słyszeć o interwencji, deklarując brak zainteresowania Sudanem, a wręcz zabraniając użycia wojska. Wojna kosztowała, a liczył się każdy funt wyciśnięty z Egiptu, skrzętnie zbierany przez brytyjskich doradców. Jednak gdy zlekceważono Anglików, a potem uzbrojonych we włócznie mahdystów, kierując na powstańców 4 tys. żołnierzy pod egipskim dowództwem, pycha kosztowała Egipt wyrżnięcie w pień całego oddziału. Nadto rząd dozbroił rebelię, gdyż stracono tysiące karabinów, amunicję i działa polowe.

Będący pod wrażeniem klęski Anglicy niechętnie wspomogli Egipt garstką oficerów, z generałem Hicksem na czele, by dowodził odsieczą El Obeid. Sądzono, że winna porażek jest marna komenda, lecz błąd kosztował życie 8 tys. żołnierzy piechoty i kawalerii. Także Hicks stracił głowę, podarowaną Mahdiemu, ucząc, że mimo dział i karabinów dowództwo nie zastąpi dyscypliny, szkolenia i motywacji.

W tej sytuacji Brytyjczycy narzucili Egiptowi porzucenie Sudanu, a wręcz oddanie władzy Mahdiemu. Stąd zadanie Charlesa Gordona, który na prośbę chedywa ponownie objął namiestnictwo Sudanu, było misją likwidacyjną. Rozkazy dotyczyły ewakuacji ocalonych garnizonów egipskich, cywilów oraz cudzoziemców z ocalałego Chartumu i szybkiego powrotu. Wszelako Gordon, po spławieniu Nilem kobiet i dzieci, z niejasnych powodów pozostał, zdecydowany bronić stolicy. Żądał przy tym interwencji wojsk indyjskich lub tureckich islamskiego wyznania, a nawet przekazania władzy w Sudanie uwięzionemu Sebehr Rahmie, czyli wrogowi z czasów walki z niewolnictwem, jako świetnemu dowódcy.

Mimo jawnego łamania rozkazów presja gazet zmusiła Brytyjczyków do interwencji, ale zanim odsiecz Wolseleya dotarła pod Chartum, miasto upadło, a głowa Gordona zdobiła drzewo pod siedzibą Mahdiego. Wkrótce cały Sudan wpadł pod władzę proroka, jednak cieszył się zwycięstwem tylko pół roku, zanim pokonał go tyfus, a władzę przejął dawno wskazany następca, Abdullah ibn Muhammad.

Od tej pory Brytyjczycy i Egipcjanie przez 11 lat nie interweniowali w Sudanie, jeśli pominąć incydentalne akcje. Dopiero w 1896 r. postanowili zdecydowanie działać, lecz głównie z przyczyn zewnętrznych.

Przywódcy powstania, nawet przy braku Mahdiego, pamiętali o świętej wojnie, z planem radykalnego odnowienia świata islamu, zniszczenia władzy Osmanów, a potem reszty niewiernych. Regularnie wracali do podboju koptyjskiej Etiopii, mordując i paląc klasztory, a groźba wzniecenia buntu w Egipcie, gdzie niechęć do brytyjskiego nadzoru rosła, stała się całkiem realna.

Mit niezwyciężonego powstania narodził się z braku konfrontacji z europejskimi armiami. Jednak od czasu, gdy mahdyści zaczęli spotykać wojska włoskie, francuskie, a nawet kongijskie, zawsze ponosząc klęskę, powstała wątpliwość, czy inne mocarstwa nie wprowadzą ładu za Wielką Brytanię. Zwłaszcza że Francja zgłaszała roszczenia na równiku, a nawet o Egipt. Dlatego Londyn musiał pokazać mięśnie.

Po uznaniu praw Egiptu w Sudanie, na mahdystów spadła ośmiotysięczna armia brytyjska Kitchenera, wsparta stosunkowo małym oddziałem egipskim, ale pod angielskim dowództwem. Po zwycięstwie pod Atbarą ostateczna bitwa rozegrała się koło Omdurmanu, gdzie warowny obóz Kitchenera atakowało 60 tys. powstańców. W zasadzie świadkowie uznali starcie za egzekucję, gdyż pod ogniem karabinów maszynowych i armat żaden mahdysta nie dotarł do pozycji brytyjskich. Prawdziwą walkę stoczył tylko 21. Regiment Lansjerów, prowadząc szarżę na rzekome niedobitki powstańców, lecz poniósł poważne straty. Przede wszystkim zaś starcie jest sławne przez Winstona Churchilla, który walczył w ataku. Skądinąd, oprócz zaszczytów, bitwa zwaliła na Kitchenera ostrą krytykę – także ze strony przyszłego premiera – ze względu na bezwzględność i okrutne mordowanie rannych. Przy innych zbrodniach kradzież głowy Mahdiego budzi najwyżej niesmak.

Po zabiciu Abdullaha ibn Muhammada powstanie ostatecznie wygasło, lecz cena była straszliwa. Mahdyści, mając blade pojęcie o rządach, zrujnowali szczątki gospodarki, jakie istniały w Sudanie, a kraj z powodu głodu, chorób i wojny stracił połowę ludności. Bardziej dalekosiężne, trwające do dzisiaj skutki przyniosły bezpośrednie rządy brytyjskie, powodując podział na południe i północ.

Antykolonialne powstanie czy krwawa schizma fanatyka religijnego? Bojownik o wolność czy muzułmański heretyk, który szedł na wojnę z zasadami islamu? Możliwe, że wbrew współczesnej optyce, większość prawdy o Mahdim leży tam, gdzie ją zostawił Sienkiewicz.

W Sudanie, czyli nigdzie

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787