Z madryckiej stacji Atocha do Alcala de Henares jedzie się 35 minut. Za oknem nieciekawy widok zaplecza wielkiego miasta: osiedla sypialnie, fabryki, magazyny, pokryte graffiti mury. Alcala, gdzie urodził się Cervantes, jest inna. To liczące 200 tysięcy mieszkańców miasto uniwersyteckie, pełne zabytków, tętniące życiem kulturalnym. Tym szczególniejsze, że jest skupiskiem Polonii. W 2004 r. Alcala trafiła na czołówki światowych mediów. Stąd wyruszył jeden z „pociągów śmierci”.
Ludzie jechali do pracy i szkół w Madrycie. Wśród 191 ofiar śmiertelnych, ponad 30 było z Alcala. W tym czwórka Polaków. Wielu naszych rodaków zostało ciężko rannych. Dostali już odszkodowania, nawet 300 tys. euro. Niektórzy wrócili do Polski. Inni żyją w Hiszpanii i próbują zapomnieć.
– Przybiegła przestraszona Polka i powiedziała, że wybuchły bomby – wspomina Janina Reguła mieszkająca w Alcala prawie od 20 lat. – Nie wiedzieliśmy, od czego zacząć. Telefony nie działały. Zaczęło się nerwowe szukanie bliskich i znajomych, którzy mogli jechać w tym pociągu – mówi.
Panią Regułę, która pracuje dla Caritas jako „mediator międzykulturowy” (pomaga imigrantom załatwiać sprawy w urzędach), wezwano do Madrytu. Potrzebny był tłumacz. Psycholog i mediator towarzyszyli każdemu, kto przyszedł rozpoznać zwłoki.Alcala nie zapomniała o 11 marca. Przy stacji stoi pomnik. Grupka ludzi wykutych w brązie, kobieta trzyma na ręku niemowlę (w zamachu zginęła maleńka Polka). W pierwszą rocznicę ataku z inicjatywy organizacji Orzeł Biały na miejscowym cmentarzu została odsłonięta tablica pamiątkowa. – Żeby Polacy mieli, gdzie kłaść kwiaty i palić lampki – mówi pani Reguła. Stawiają ich tyle, że na cmentarzu wybuchł pożar.
W Alcala mieszka około 2700 Polaków. – Mają opinię dobrych kolegów, ludzi kulturalnych, słownych, odpowiedzialnych, Hiszpanie szanują ich pracę – wylicza pani Reguła. Dlaczego wybrali Alcala de Henares?Wielu, jak Janina Reguła (pochodząca z Lubelskiego, z zawodu inżynier rolnik), osiadło tu przez przypadek. Z wycieczki, z którą Polka i jej mąż wybrali się na sylwestra do Madrytu, do kraju wróciły może trzy osoby. Do emigracji skłonił ją – jak mówi – brak perspektyw, zwłaszcza szans na mieszkanie.