31 grudnia na placu Triumfalnym w Moskwie miał się odbyć wiec przeciwko łamaniu 31. artykułu konstytucji gwarantującego swobodę publicznych zgromadzeń. Merostwo Moskwy nie udzieliło na to zgody, tłumacząc, że w tym samym czasie w pobliżu odbędzie się zgromadzenie prorządowe.
– Wiedzieliśmy, że nie otrzymamy pozwolenia na wiec. Zdawaliśmy sobie także sprawę, że narażamy się na niebezpieczeństwo. Chcieliśmy jednak pokazać, że zachowujemy plac Triumfalny dla siebie – mówi „Rz” dysydentka Ludmiła Aleksiejewa.
82-letnia szefowa moskiewskiej Grupy Helsińskiej i współtwórczyni rosyjskiego Memoriału, która porusza się o lasce, przyszła na mityng w stroju Śnieżynki (w rosyjskiej tradycji wnuczka Dziadka Mroza). – Akcja miała przypominać noworoczny spacer – opowiada „Rz” dysydentka. – Najpierw milicjanci okrążyli choinkę, później podstawili ciężarówki, które zatarasowały cały plac. Obecni dziennikarze chcieli zadać mi pytanie, ale nie zdążyłam w ogóle nic powiedzieć. Funkcjonariusze, którzy mnie zatrzymywali, próbowali zbić mnie z nóg. Ktoś pomógł mi utrzymać równowagę – opowiada nam Aleksiejewa.
Aleksiejewa została siłą doprowadzona do autobusu. Wraz z nią aresztowano – według różnych szacunków – od 30 do 50 osób. Wśród nich pisarza i lidera zakazanej Partii Narodowo-Bolszewickiej Inna Rosja Eduarda Limonowa oraz działacza opozycyjnego Lewego Frontu Konstantina Kosiakina. Milicja zatrzymywała także dziennikarzy, a nawet przypadkowych przechodniów. Według Radia Echo Moskwy jednego z aresztowanych przewrócono tak, że upadł twarzą w śnieg.
Po przesłuchaniu i sporządzeniu protokołu Aleksiejewa została wypuszczona. Inni opuścili areszt kilka godzin później. – To dzięki szefowi moskiewskiej milicji Władimirowi Kołokolcewowi. Jest to jedyny pozytywny sygnał w tej ponurej historii. Kołokolcew, człowiek prezydenta Miedwiediewa, z pewnością zrozumiał, że dłuższe zatrzymanie Aleksiejewej może zakończyć się ogromnym skandalem – mówi „Rz” Aleksiej Piontkowski, politolog krytyczny wobec Kremla. – Bezczelność rosyjskich władz nie zna granic. Najwyraźniej jednak politycy nie spodziewali się tak stanowczej reakcji świata na czwartkowe wydarzenia – dodaje.