Co ciekawe, pieniądze te nie zostały wypłacone przez szefową nieuznawanego przez władze kierownictwa ZPB Andżelikę Borys, ale przez jej poprzednika Tadeusza Kruczkowskiego. Działo się to bowiem w 2004 roku. To właśnie Tadeusz Kruczkowski rok później, po przegranej walce o stanowisko prezesa z panią Borys, był inicjatorem delegalizacji prawowitego zarządu ZPB i stworzenia drugiego, proreżimowego.

Wartość przyjętej zapomogi wyniosła 600 tysięcy rubli białoruskich, co sześć lat temu warte było mniej więcej 300 dolarów. – Zapomogę podobnej wartości otrzymały wówczas wszystkie Domy Polskie na Białorusi – opowiada „Rz” Igor Bancer, rzecznik Związku kierowanego przez Borys. Według niego finansowe wspieranie przez centralę ZPB terenowych placówek było wówczas rutyną. To, że po prawie sześciu latach władze postanowiły wykorzystać to przeciwko Teresie Sobol, Bancer ocenia jako „próbę zmuszenia polskiej działaczki do podporządkowania się kierownictwu reżimowego Związku Polaków”. Związku, na którego czele stoi lojalny wobec białoruskich władz biznesmen Stanisław Siemaszko.

Zdaniem Andrzeja Poczobuta, prezesa Rady Naczelnej nieuznawanego przez Mińsk ZPB, nawet jeśli w zaksięgowaniu przydzielonej sześć lat temu kwoty zaszły nieprawidłowości, to zgodnie z obowiązującym wówczas prawem odpowiedzialność za nie uległa przedawnieniu. Wszystko wskazuje jednak, że w przypadku Sobol postanowiono złamać zasadę, że prawo nie działa wstecz, i zastosować nowe przepisy uchwalone kilka lat po rzekomo popełnionym przez nią czynie.

– Tu nie chodzi o prawo, tylko o kolejne szykany reżimu wobec Sobol za jej nieugiętą postawę i działalność na rzecz polskości na Białorusi – powiedział Poczobut portalowi Kresy24.

W Domu Polskim w Iwieńcu od około roku trwają nieustające kontrole. Teresa Sobol jest cały czas wzywana na rozmowy z urzędnikami, którzy obiecują działaczce, że zostawią ją w spokoju, gdy tylko wyrzeknie się związków z Andżeliką Borys i jej organizacją i poprze reżimowy Związek Polaków.