Cierpi na zapalenie worka osierdziowego i chorobę nerek. Według lekarzy jego stan jest ciężki. Niewykluczone, że spędzi w szpitalu jeszcze długie miesiące.
Wielu Nigeryjczyków nie ma jednak zamiaru czekać. Opozycyjna partia Kongres Czynu domaga się jego natychmiastowej dymisji. Podobnie uważają inni czołowi politycy, prawnicy, obrońcy praw człowieka i intelektualiści, którzy podkreślają, że jego przedłużająca się nieobecność paraliżuje kraj.
Nigeryjskie stowarzyszenie adwokatów złożyło już skargę do Sądu Najwyższego, w której żąda, by prezydent oddał władzę w ręce swego zastępcy Goodlucka Jonathana, a Human Rights Writers Association chce, by został on oficjalnie „uznany za zaginionego”. Zdaniem organizacji Zgromadzenie Narodowe powinno wysłać za nim grupę poszukiwawczą. W przeciwnym razie zamierza wnioskować o rozwiązanie parlamentu. Decyzją sądu rząd ma czas do 14 stycznia, by odnieść się do tych skarg.
Zgodnie z nigeryjską konstytucją jeśli prezydent nie jest w stanie rządzić, musi zakomunikować to w liście do przewodniczących obu izb parlamentu. Wtedy ster władzy przejmuje wiceprezydent. Na to Yar’Adua nie może się jednak zdobyć, bo naruszyłoby to niepisaną zasadę, że władza w kraju ma być sprawowana na zmianę przez muzułmanów z północy i chrześcijan z południa.
Muzułmanie mają prawo rządzić jeszcze do 2015 roku, a Goodluck Jonathan pochodzi z południa. Rząd obawia się także, że może on nie chcieć oddać władzy po wyborach prezydenckich w 2011 r. Tym bardziej że popierają go partyzanci z bogatej w ropę delty rzeki Niger, którzy zagrozili, że jeśli zostanie on odsunięty od władzy, rozpoczną regularną wojnę domową.