Zgodnie z poprawkami do ustawy, nad którymi debatowała wczoraj niższa izba parlamentu, najwyższe kary przewidziano dla firm, które użyją flagi, herbu lub hymnu państwowego. Może je to kosztować nawet do 150 tys. rubli (15 tys. złotych). Jeśli na podobne nadużycie zdecyduje się zwykły obywatel, zapłaci równowartość 200 – 300 złotych. Urzędnik – mniej więcej dwa razy tyle. Podobne kary przewidziano za używanie symboliki prezydenckiej, nieuprawnione noszenie mundurów i odznaczeń państwowych lub takich, które bardzo je przypominają.
„Nielegalne wykorzystywanie w nazwach osób prawnych słów „państwowy”, „społeczny”, „ogólnonarodowy”, a także skrótów MSW i FSB powoduje mylne wrażenie, że działalność tych podmiotów jest sankcjonowana albo gwarantowana przez państwo” – cytuje wyjaśnienia posłów agencja RIA Nowosti.
„Łże-generał FSB sprzedawał stanowiska” – pisał w listopadzie dziennik „Gazieta”. Władimir Barinow był szefem organizacji społecznej Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. Przez prawie dwa lata oferował dobrze sytuowanym obywatelom pracę i to nie byle jaką – np. za obietnicę załatwienia stanowiska w administracji prezydenta zainkasował 250 tys. euro. By wzbudzić zaufanie, legitymował się przepustką pracownika agencji ze zdjęciem w mundurze generała. Zatrzymali go pracownicy FSB, gdy odbierał 50 tys. dolarów od biznesmena, któremu obiecał stanowisko doradcy ministra przemysłu.
Inny „łże-oficer”, o którym donosiły media, pobierał od 200 do 300 tys. dolarów od osób, wobec których wszczęto śledztwo. Obiecywał ukręcenie łba sprawie, następnie znikał bez śladu, oczywiście razem z pieniędzmi.
Akademia Problemów Bezpieczeństwa, Obrony i Praworządności przez osiem lat udawała instytucję państwową. Ustanowiła 73 odznaczenia, w tym Order Piotra Wielkiego (trzech stopni), Katarzyny II, Wielkiego Zwycięstwa i Jurija Andropowa oraz długą listę nagród. – To działa jak biznes. Najpierw wymyśla się poważną „państwową” nazwę, potem wręcza odznaczenie, też podobne do państwowego – komuś znanemu, np. Margaret Thatcher lub sekretarzowi generalnemu ONZ, a potem oferuje się to samo odznaczenie zwykłym ludziom za grube pieniądze – tłumaczy „Rzeczpospolitej” politolog Aleksiej Makarkin. Akademia została zlikwidowana decyzją sądu w 2008 roku.