Ranking najbardziej bzdurnych inicjatyw minionego roku zestawił rosyjski dziennik „Wriemia Nowostiej”.
Na pierwszym miejscu znalazł się 5-proc. podatek od botoksu wymyślony w USA przez szefa demokratycznej większości w Senacie Harry’ego Reida. Argumentował on, że ściągając go od osób modelujących sobie piersi i twarz, państwo zyska 5,8 mld dolarów w ciągu dziesięciu lat. Protesty organizacji kobiecych pozostawiły ten podatek w sferze projektu.
W Danii rząd wprowadził podatek od tłuszczu w żywności. Argument, że chodzi nie o kasę państwa, ale o zdrowie narodu, był nie do przebicia. Na podium podatkowej głupoty trafił także pomysł szefa związku lekarzy Litwy, który domagał się podatku od soli i cukru w produktach jako sposobu na walkę z cukrzycą.
Łotewski Związek Służb Pogrzebowych zaproponował podatek od nieboszczyków. Miał być obliczany od metra grobu, a płaciłaby rodzina zmarłego. Z kolei 18-letnia Rumunka zapłaciła podatek nazwany intymnym. Wystawiła ona na sprzedaż w Internecie swoje dziewictwo. Kupił je 45-letni Włoch za 10 tys. euro. Po podatek zgłosił się niemiecki fiskus, bo transakcja została „zawarta” w RFN.
Wreszcie najbardziej skorumpowany kraj Europy, jakim według Transparency International jest Ukraina, wymyślił podatek od... łapówki. Jego wprowadzenie Ministerstwo Finansów wpisało do nowej ustawy podatkowej. Jak nie można czegoś zwalczyć, to choć się na tym zarobi...