– Chiny wzywają USA do niezwłocznego odwołania błędnej decyzji dotyczącej spotkania prezydenta Obamy z Dalajlamą. Chodzi o uniknięcie nowych szkód w stosunkach chińsko-amerykańskich – oznajmił rzecznik MSZ Chin Ma Zhaoxu. – Mamy wystarczająco dojrzałe relacje z Chinami, by zgadzać się w sprawach, w których nasze interesy są takie same, ale też wystarczająco dojrzałe, by wiedzieć, że nasze kraje nie zawsze muszą się zgadzać we wszystkim – oświadczył rzecznik Białego Domu Robert Gibbs. Podkreślił, że Dalajlama jest „uznanym na całym świecie przywódcą religijnym”. Chiny zagroziły, że zaplanowane na czwartek spotkanie z liderem Tybetańczyków poważnie osłabi relacje między Chinami i USA.
– Możliwe, że to bardziej rytualny sprzeciw niż rzeczywiste groźby. Chińczycy wiedzieli przecież, że do tego spotkania dojdzie. Ich celem było przekonanie Amerykanów, by było to spotkanie prywatne. I to się im udało – wyjaśnia „Rz” prof. Robert Barnett, wykładowca z Uniwersytetu Columbia.
W 2007 roku George W. Bush uczestniczył w oficjalnej ceremonii nadania duchowemu przywódcy Tybetu Złotego Medalu Kongresu. Na- tomiast Barack Obama nie spotka się z Dalajlamą w Gabinecie Owalnym, gdzie przyjmuje przywódców świata, lecz w Pokoju Map – przeznaczonym do prywatnych spotkań.
– Chińczycy powinni być zadowoleni, choć oczywiście tego nie okażą. Wiedzą jednak, że choć wcześniej przekonywali liderów Europy Zachodniej do odwołania spotkań z Dalajlamą, to nie są w stanie wymóc tego na USA – dodaje prof. Barnett.
Stosunki między Chinami a Ameryką stały się napięte, gdy Stany Zjednoczone sprzedały broń do Tajwanu, a wcześniej oficjalnie skrytykowały Chiny za atak na serwis internetowy Google.