Norbert Lammert zareagował w ten sposób na kilkadziesiąt plakatów z nazwiskami cywilnych ofiar ataku lotniczego w pobliżu niemieckiej bazy w Kunduzie. Rozwinęli je posłowie postkomunistycznej Lewicy (Die Linke).

– Protestujemy przeciwko temu, że w Bundestagu nie odbyła się żadna uroczystość upamiętnienia ofiar morderczego ataku – stwierdzili posłowie Lewicy. W nalocie dwóch amerykańskich samolotów 4 września ubiegłego roku zginęły najprawdopodobniej 142 osoby, w tym kobiety i dzieci. Atak zarządził dowódca bazy Bundeswehry w Kunduzie po uprowadzeniu przez talibów dwóch cystern z benzyną. Utknęły one w błocie kilka kilometrów od bazy i wokół nich zgromadziło się wielu mieszkańców pobliskiej wioski. Wtedy właśnie nadleciały samoloty. Sprawę bada specjalna komisja Bundestagu i z dostępnych informacji wynika, że niemiecki dowódca wpadł w panikę, obawiając się, iż talibowie użyją cystern w ataku na bazę. Nie upewnił się także, czy na miejscu zdarzenia są cywile.

Przewodniczący Bundestagu wielokrotnie wzywał w piątek postkomunistów, by przestali blokować obrady na temat Afganistanu. W końcu stracił cierpliwość i wezwał ich do opuszczenia sali. Uczyniła to cała 76-osobowa frakcja Lewicy. Wrócili na głosowanie, w którym Bundestag zdecydowaną większością głosów wyraził zgodę na podwyższenie afgańskiego kontyngentu o 850 osób, do ogólnej liczby 5350 żołnierzy. Ponad dwie trzecie obywateli Niemiec chce jak najszybszego wycofania wojsk z Afganistanu.