Podwójnego obywatelstwa, więcej meczetów oraz tureckich gimnazjów jak Niemcy długie i szerokie – tego domaga się od Berlina premier Turcji Recep Tayyip Erdogan. To program minimum. Żąda także od Niemców, by zrewidowali swoje stanowisko w sprawie członkostwa Turcji w UE i by nie blokowali drogi tego kraju do Brukseli. Tym bardziej że w Niemczech mieszka potężna turecka diaspora – co najmniej dwa i pół miliona osób, które niczego nie pragną bardziej niż wejścia swej ojczyzny do Unii.
– W traktatach UE nie ma ani słowa o uprzywilejowanym partnerstwie – powtarza premier Erdogan i nie kryje swej niechęci do Berlina. Dzisiaj spotyka się w Ankarze z kanclerz Merkel, która ideę takiego partnerstwa popiera. Niemiecka kanclerz gościć będzie w Turcji po raz pierwszy od czterech lat. – Już sam ten fakt mówi sam za siebie – mówi Dirk Halm z Centrum Studiów Tureckich w Essen.
Kością niezgody jest od lat sytuacja tureckiej społeczności w Niemczech. Berlin chce, aby byli lojalnymi obywatelami Niemiec. Ankara jest zdania, że tureccy imigranci nawet w trzecim pokoleniu nie powinni zrywać więzi z macierzą i oskarża Niemców o chęć ich zniemczenia. Premier Erdogan nie bawi się przy tym w dyplomatyczne niuanse i mówi głośno, o co mu chodzi. – Asymilacja to zbrodnia przeciwko ludzkości – ogłosił dwa lata temu w Kolonii. W niedawnym wywiadzie dla „Die Zeit” domagał się utworzenia w Niemczech tureckich gimnazjów jako swego rodzaju opoki tureckiej kultury i tradycji.
W Niemczech zawrzało. Politycy wszystkich opcji poczuli się dotknięci, zarzucając Erdoganowi, że myli pojęcia asymilacji i integracji. – Nie chodzi o asymilację czy rezygnację z własnej ojczyzny. Chcemy jednak, aby ludzie mieszkający u nas od pokoleń zintegrowali się w naszym kraju – oznajmiła w sobotę Angela Merkel.
Kto zna tureckie dzielnice niemieckich miast, dostrzega jednak gołym okiem, że Turcy są oporni na oferty integracyjne. W tureckich domach mówi się wyłącznie w języku ojczystym, telewizory są zaprogramowane na tureckie stacje, a wielu imigrantów nawet po dziesięcioleciach nie zna języka Goethego i Schillera. Jedna trzecia Turków ma niemieckie obywatelstwo. – Byłoby ich więcej, gdyby Niemcy przyjęli zasadę podwójnego obywatelstwa – tłumaczy Ahmed Külahci, publicysta dziennika „Hürriyet”. Wielu Turków uważa jednak, że obywatelstwo tureckie pomaga w utrzymaniu więzi z krajem przodków, ułatwia wysyłanie dzieci do szkół i powrót do ojczyzny, nawet po latach. Małżeństwa mieszane są rzadkością.