Podpisując dekret w tej sprawie, Wiktor Janukowycz podkreślił „znaczący osobisty wkład braci Castro w rozwój współpracy ukraińsko-kubańskiej”. Wraz z nimi orderami niższego stopnia zostali uhonorowani m.in. minister zdrowia publicznego Ramon Balaguer Cabrera oraz dwaj dyrektorzy placówek medycznych w Hawanie i mieście Tarara, gdzie leczyły się zaproszone na wyspę dzieci, które ucierpiały w wyniku awarii w Czarnobylu.
Obrońcy praw człowieka w Kijowie nie kryją oburzenia. – Teraz wiemy, jakie sympatie ma Janukowycz. Wręczenie najwyższych odznaczeń dla brutalnych komunistycznych dyktatorów, którzy prześladują przeciwników politycznych i gnębią wolną prasę, oznacza, że ukraiński prezydent nie miałby nic przeciwko temu, by taka dyktatura powstała także w jego kraju – mówi „Rz” były radziecki dysydent Łewko Łukianenko. – Janukowycz musi uważać. Podobnymi decyzjami może zrazić do siebie rodaków – dodaje.
– Leczenie dzieci z Czarnobyla to piękna sprawa, ale nagroda za to nie może być zbyt wysoka. Zasługi kubańskich władz można było docenić w inny sposób – zaznacza Stepan Chmara, inny dysydent i deputowany Naszej Ukrainy Wiktora Juszczenki.
Po wybuchu czwartego reaktora elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku na leczenie do Kuby wyjechało ponad 20 tysięcy dzieci mieszkających w regionach uznanych za skażone.
– Kuba znalazła się wśród pierwszych krajów, które nam pomogły. To były lata 1989 – 1999. Dzieci były zapraszane przez tamtejsze organizacje społeczne i przedsiębiorstwa – wspomina w rozmowie z „Rz” inżynier Ołeksij Breus, który pracował przy likwidacji skutków awarii czarnobylskiej. – Młodzież mogła wyjeżdżać także do Europy, m.in. do Włoch i Niemiec, ale raczej na wypoczynek. Kuba proponowała fachowe leczenie – dodaje.