Poinformował też, że mimo regularnych ataków z powietrza, dobrze uzbrojone siły dżihadystów stawiają silny opór, zwłaszcza w zachodniej części kontrolowanego przez siebie obszaru.
Francuskie samoloty startujące z bazy w Czadzie zintensyfikowały naloty. Diabaly jest o tyle istotnym punktem na wojskowej mapie Mali, że znajduje się tam jedyna baza dysponująca lotniskiem, które mogłoby być wykorzystywane przez siły interwencyjne. Obok Francuzów pomoc lotnictwa zadeklarowała także Wielka Brytania. W tym wypadku chodzi jednak tylko o wsparcie transportowo-logistyczne; Brytyjczycy na razie nie zamierzają włączać się w działania zbrojne.
Tymczasem Francja systematycznie zwiększa swoją obecność wojskową na obszarach kontrolowanych przez rząd malijski. W stolicy kraju Bamako i w mieście Mopti jest już łącznie około 550 francuskich komandosów. Wkrótce dołączą do nich także żołnierze państw zachodniej Afryki, które zdecydowały się na akcję zbrojną w obawie przed rozlaniem się fundamentalistycznej rebelii na własny obszar (Niger, Burkina Faso, Nigeria i Togo).
Do poniedziałku poinformowano o zabiciu około 100 bojowników islamistów. Zginął też pilot francuskiego helikoptera i 11 współdziałających z Francuzami żołnierzy malijskiej armii rządowej.
Francja ma nadzieję na błyskawiczne wyeliminowanie z walki głównych sił islamistów. Zdaniem francuskiego ministra spraw zagranicznych Laurenta Fabiusa potrwa to „najwyżej kilka tygodni". Fabius wykluczył porównanie obecnej operacji z długą i bezowocną misją w Afganistanie.