Tradycjonaliści przyzwyczajeni do sushi są oburzeni lansowaniem jedzenia ryb z mikrofalówki i z bułką - pisze dzisiaj portal wielkiego dziennika „Asahi Shimbun".
Jednak gra toczy się o powstrzymanie konsumpcji ryb. W 2009 roku nastąpił przełom - Japończycy po raz pierwszy zjedli więcej mięsa niż ryb. Potem było jeszcze gorzej, sprzedaż ryb spadła w ciągu jednego roku o 20 procent.
Japończycy stali się kapryśni, zaczęły im przeszkadzać ości, pojawiły się problemy z przechowywaniem ryb. Na dodatek tradycyjne potrawy z ryb są zazwyczaj drogie.
Ratunkiem ma być fast fish - m.in. pakowane próżniowo łososie bez ości i z przyprawami, czy gotowana makrela, która w temperaturze pokojowej może leżeć i pół roku.
Rządowa agencja dopuściła już do sprzedaży ponad 1300 produktów z etykietką „fast fish", wiele z nich w niewysokiej cenie od 300 do 400 jenów (ok. 11-13 zł).