– Wzywamy do dialogu w sprawie dekretów. To hańba, że w krajach UE obowiązuje prawo, które stosuje zbiorową odpowiedzialność wobec mniejszości narodowych – oświadczyli deputowani. Zaapelowali też o powołanie komisji międzyparlamentarnej.
– Nie możemy milczeć, kiedy słowacki parlament potwierdza nienaruszalność dekretów. Czechy to inna historia – powiedział „Rz” Norbert Kapeller, poseł koalicyjnej Austriackiej Partii Ludowej (?VP). Zapowiedział, że swoje stanowisko Austria będzie koordynować z rządem Węgier.
Na podstawie dekretów prezydenta Eduarda Benesza w latach 1940 – 1945 z terenów powojennej Czechosłowacji wysiedlono 3 miliony Niemców sudeckich i 70 tysięcy Węgrów. Uznano ich za zbrodniarzy, odebrano obywatelstwo i skonfiskowano mienie. Każdy mógł zabrać jedynie 50 kg bagażu i 500 marek. Większość wysiedlonych przyjęły Niemcy, około 140 tysięcy Austria, gdzie wysiedleni utworzyli Związek Niemców Sudeckich (SLO).
Kilka tygodni temu słowacki parlament potwierdził nienaruszalność dekretów. – To policzek dla węgierskiego narodu. Koniec rozwoju stosunków dwustronnych – oświadczył prezydent Laszlo Solyom. Węgry już w 2002 r. zażądały unieważnienia dekretów, a stosunki między Budapesztem a Bratysławą i Pragą bardzo się wtedy ochłodziły.
Rządy Czech i Słowacji obawiają się, że spadkobiercy wysiedlonych zażądają odszkodowań. Niektórzy podają nawet niewyobrażalną sumę 250 miliardów euro. W samej Słowacji spór dotyczy kilkuset tysięcy hektarów ziemi ornej. To niemal jedna czwarta terytorium kraju. Obawy nie są wyssane z palca. Po wejściu Czech i Słowacji do Unii 80 spadkobierców wysiedlonych skierowało skargę na władze Czech do Trybunału w Strasburgu. – Nam nie chodzi o rewizjonizm, ale o możliwość odzyskania skonfiskowanych majątków. Słowackie prawo restytucyjne dopuszcza odszkodowania za mienie odebrane po 1948 roku. A wcześniej? – pyta Kapeller.