Kasjanow jest jedynym przedstawicielem opozycji, który zebrał 2 miliony podpisów konieczne do udziału w wyborach. Ale zdaniem ekspertów i tak ma małe szanse na wpisanie na listę kandydatów. – Zrobiliśmy wszystko tak, jak wymaga tego prawo. Nie wyobrażam sobie, bym nie został zarejestrowany – oznajmił Kasjanow, który w ostatnim dniu rejestrowania kandydatów złożył wymagane dokumenty w Centralnej Komisji Wyborczej.
Po Kasjanowie Komisję odwiedził lider lojalnej wobec Kremla Demokratycznej Partii Andriej Bogdanow. Zapewnił, że uzbierał 2 miliony podpisów, choć jego ugrupowanie w jesiennych wyborach parlamentarnych uzyskało zaledwie 0,13 proc. głosów. Oznacza to, że głosowało na nie 89 780 wyborców.
Jeśli obaj kandydaci zostaną zarejestrowani, w wyścigu prezydenckim weźmie udział pięciu kandydatów – najmniej w historii kraju. Wcześniej zarejestrowani zostali bowiem komunista Giennadij Ziuganow, lider populistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski oraz wicepremier Dmitrij Miedwiediew, faworyt Kremla i proputinowskiej Jednej Rosji. Wszyscy trzej zostali zwolnieni z obowiązku zbierania podpisów, bo reprezentują ugrupowania zasiadające w parlamencie.
W Rosji nikt nie wątpi, że zwycięzcą wyborów będzie Miedwiediew. Na swego następcę namaścił go prezydent Władimir Putin, a to oznacza, że na wynik wicepremiera będzie pracował cały aparat państwowy i kontrolowane przez Kreml media. Politolodzy już zapowiedzieli, że Rosjan czeka najnudniejsza kampania. A w przypadku odmowy rejestracji Kasjanowa straci i tak już blade rumieńce.
– Szanse na zarejestrowanie Kasjanowa są mniejsze niż 50 proc. – mówi „Rz” Aleksiej Makarkin, wiceszef moskiewskiego Centrum Technologii Politycznych. Podobnie jak większość politologów jest przekonany, że CKW w razie potrzeby znajdzie podstawy, by nie zarejestrować ani Kasjanowa, ani Bogdanowa.