Rząd obraduje na kryzysowych posiedzeniach, a policja jest w stanie gotowości. Przygotowano nawet plany ewakuacji Holendrów z państw muzułmańskich. W takiej atmosferze cała Holandia z zapartym tchem czeka na piątek, kiedy to populista Geert Wilders opublikuje w Internecie swój film.
Jak sam zapowiada, zamierza w nim „zniszczyć Koran, źródło inspiracji dla nietolerancji, mordów oraz terroru”. – Spór o duńskie karykatury Mahometa to piknik, w porównaniu z tym, co może się wydarzyć teraz. Mogą zginąć dziesiątki ludzi – ostrzegła już była ambasador Malezji w Hadze Noor Farida Ariffin.
To nie pierwsza prowokacja Wildersa, lidera skrajnie prawicowej Partii Wolności (PVV). W sierpniu zeszłego roku publicznie określił Koran „faszystowską książką, która nawołuje do przemocy” i dlatego powinna zostać zakazana, tak jak „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Zwolennicy PVV widzą w Wildersie drugiego Theo Van Gogha, znanego z krytyki islamu reżysera, zamordowanego w 2004 roku przez dżihadystę.
O jego dziesięciominutowym filmiku, którego dotąd nikt nie widział, głośno jest już od listopada. Już wówczas rząd ostrzegł polityka przed konsekwencjami jego planów. Ale ten odparł, że nie da się zastraszyć i nadal podgrzewał atmosferę; wielkiego muftiego Syrii, który w zeszły wtorek w Parlamencie Europejskim ostrzegł Wildersa przed przemocą i rozlewem krwi, nazwał wariatem. Żadna ze stacji telewizyjnych nie zgodziła się na emisję filmu, dlatego ma być zamieszczony na stronie internetowej YouTube.
Holenderscy dyplomaci na całym świecie dostali instrukcje, aby wyjaśniać, że rząd nie podziela poglądów Wildersa, ale nie może zabronić mu ich głoszenia. Także władze samorządowe mają pozostać w kontakcie z przedstawicielami islamskich społeczności w swych miastach.