Typowa blisko-wschodnia ulica. Kobiety w muzułmańskich chustach na głowach, arabskie napisy na sklepowych szyldach i reklamach. Budki ze smażoną baraniną i sklepiki z misternie zdobionymi fajkami wodnymi. Starzy beduini w charakterystycznych białych nakryciach głowy handlują daktylami. Nad ulicą unosi się gwar głośnych arabskich rozmów i jazgotliwe rytmy arabskiego disco dobiegające z rozklekotanej Skody z nażelowanymi młodzieńcami w środku.
To nie Damaszek, Amman czy Bejrut tylko środek żydowskiego państwa Izrael. 65-tysięczne miasto Nazaret, zamieszkałe w stu procentach przez Arabów. W 1948 roku, podczas Wojny o Niepodległość Izraela nie wszyscy mieszkańcy Palestyny uciekli z opanowanych przez Żydów terytoriów. W domach pozostało około 150 tysięcy osób i dziś po 60 latach społeczność Arabów z izraelskimi paszportami liczy już ponad milion osób (około 20 proc. obywateli).
Dzień, w którym powstało państwo Izrael nazywają oni Nakba, co po arabsku oznacza „katastrofę”. W tym roku postanowili z tej okazji zorganizować marsz żałobny pod Nazaretem. Na miejscu pojawili się jednak żydowscy prawicowcy. Doszło do walki i po chwili do akcji wkroczyła policja. — Zachowali się wobec nas wyjątkowo brutalnie. Rzucali granaty hukowe i bili nas pałkami — opowiada Wasil Taha, jeden z dwunastu arabskich członków Knesetu.
On również poważnie ucierpiał podczas starć. Jeden z Izraelskich policjantów nie oglądając się na jego funkcję rozbił mu pałką głowę. — Potem jeszcze próbowali mnie zmusić do złożenia fałszywych zeznań. Miałem powiedzieć, że zostałem trafiony jakimś zabłąkanym kamieniem — opowiada. — Takie brutalne ataki i pobicia to codzienność z jaką muszą się zmagać mieszkający w tym kraju Arabowie — mówi oburzony parlamentarzysta.
Choć podczas demonstracji arabska młodzież wymachiwała palestyńskimi flagami i skandowała antyizraelskie hasła, mieszkańcy Nazaretu wcale nie chcą, żeby ich miasto zostało przyłączone do Autonomii Palestyńskiej. — Identyfikujemy się z naszymi braćmi i ich sprawą. Uważamy się jednak za mieszkańców tego państwa i chcemy w nim żyć — mówi szef Arabskiego Centrum Prawa i Polityki Jousef Dżabareen.