Przedstawiciel litewskiego rządu na okręg wileński zwrócił się w tej sprawie do dyrektora administracji samorządu rejonu solecznickiego. Bolesław Daszkiewicz jest oburzony i nie zamierza niczego usuwać.Już raz, w ubiegłym roku, musiał zapłacić grzywnę równowartość 450 złotych za to, że w wielu miejscowościach wisiały dwujęzyczne tablice. Zaskarżył wówczas Państwową Inspekcję Językową do sądu i wygrał. Sąd uznał bowiem, że umieszczanie lub usuwanie tablic nie leży w gestii dyrektora.
– To prowokacja, atak na polską społeczność i działanie niezgodne z prawem – mówi „Rz” Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Litewska ustawa o mniejszościach narodowych zezwala bowiem na umieszczanie tablic dwujęzycznych w miejscach zwarcie zamieszkiwanych przez daną mniejszość. W rejonie solecznickim Polacy stanowią 70 procent mieszkańców.
Co więcej dwujęzyczne tablice są zgodne z Europejską Konwencją Ramową Ochrony Mniejszości Narodowych i Europejską Kartą Samorządową, którą Litwa podpisała i ratyfikowała. Wilno twierdzi jednak, że tablice są niezgodne z ustawą o języku państwowym.
– Prawnie tablice są dozwolone. Wiszą zresztą od kilkunastu lat. Dlaczego nagle po naszym wejściu do UE polska społeczność spotyka się z restrykcjami? – zastanawia się Waldemar Tomaszewski.Podobny problem istnieje w rejonie wileńskim (bez miasta Wilna), graniczącym z solecznickim. Tu również Polacy stanowią większość i tu również tablice z polskimi napisami zaczynają kłuć w oczy. Sprawa jest w sądzie. Lokalne władze twierdzą, że nie usuną polskich tablic dopóki Najwyższy Sąd Administracyjny nie ogłosi wyroku.