– Po prostu dziękujemy, Silvio – takie plakaty witały w piątek Silvio Berlusconiego w Neapolu. Premier i prawie wszyscy ministrowie jego rządu stawili się na specjalnym posiedzeniu w stolicy Kampanii, aby ogłosić zwycięstwo w walce ze śmieciami. – Mogę z dumą ogłosić, że nie ma już śmieci na ulicach Neapolu – oświadczył Berlusconi.
Oczyszczenie stolicy Kampanii z tysięcy ton gnijących i cuchnących odpadków zalegających na ulicach było wyborczą obietnicą złożoną przez polityka prawicy, który w kwietniu pokonał w wyborach ugrupowanie Romano Prodiego. Berlusconi, chcąc pokazać, że do sprawy podchodzi poważnie, pierwsze posiedzenie rządu zorganizował w Neapolu. Uruchomił też procedury na wypadek kryzysu.
W ciągu trzech miesięcy z ulic usunięto 35 tysięcy ton śmieci. Oprócz tego na bieżąco wywożono setki ton odpadków wyrzucanych każdego dnia przez mieszkańców. Zdaniem dziennika „La Republicca” największy postęp widać w centrum miasta i w północnych dzielnicach, ale ciągle są problemy na wschodnich przedmieściach. Według mieszkańców nawet w centrum można znaleźć uliczki, gdzie śmieci ciągle nie zostały uprzątnięte.
– Bez wątpienia premier odniósł sukces, bo śmieci nie rzucają się już tak w oczy. Ale problem zostanie rzeczywiście rozwiązany, jeśli powstaną spalarnie i nowe wysypiska, a na to potrzeba trzech lat. A jeśli przetargi na budowę spalarni wygra mafia, to problemu w ogóle może się nie udać rozwiązać – mówi „Rz” włoski politolog Fabio Liberti.
Zdaniem ekspertów jednym z powodów kryzysu było właśnie przejęcie biznesu śmieciowego przez kamorrę. Mafijna organizacja do dwóch spalarni w Kampanii sprowadzała śmieci z bogatej północy, a odpadki z regionu musiały czekać na wywóz w długiej kolejce. Prawdziwy kryzys zaczął się, kiedy w grudniu zeszłego roku trzeba było zamknąć jedno z przepełnionych wysypisk. Na ulicach Neapolu pojawiły się góry śmieci. Z powodu zagrożenia epidemią zamykano szkoły. Zdesperowani mieszkańcy zaczęli podpalać odpadki. Straż pożarna w ciągu nocy musiała interweniować nawet kilkadziesiąt razy.