„Ktoś powiązany z porywaczami, zrobił Madeleine zdjęcie i wysłał je do Belgii. Nabywca uznał, że dziewczynka mu odpowiada i Madeleine została uprowadzona” – zaalarmował 4 marca 2008 roku Portugalczyków brytyjski Scotland Yard. Wskazówkę otrzymał od informatora i natychmiast przesłał ją e-mailem do Lizbony. „Wywiad sugeruje, że to gang pedofilski z Belgii złożył zamówienie na trzy dni przed uprowadzeniem Madeleine” – napisał. Portugalska policja nie zareagowała. Po miesiącu Interpol w Lizbonie odpowiedział, że informacje nie są wiarygodne.
Ta i podobne historie znalazły się w liczącej 30 tysięcy stron dokumentacji, udostępnionej przez portugalską policję. Wynika z nich, że wiele tropów wiodło do Belgii i Holandii. Większość z nich Portugalczycy zignorowali.
W maju ubiegłego roku, kilka dni po zniknięciu Madeleine McCann w portugalskim kurorcie Praya da Luz, podobna do niej dziewczynka była widziana w jednym ze sklepów w Amsterdamie. „Czy wiesz, gdzie jest moja mama?” – spytała sprzedawczynię. Anna Stam zapytała, jak ma na imię. Zrozumiała, że „Maggie”. Ale dziewczynka poprawiła ją: „Nie, nazywam się Maddie”. Kobieta spytała, gdzie ostatni raz widziała mamę. Dziecko odpowiedziało: – „Zabrali mnie z wakacji”.
W tym samym czasie dziewczynkę – źle ostrzyżoną, z ufarbowanymi włosami – widziała w Amsterdamie inna osoba. Hannie Wiechmann zawiadomiła nawet policję. Policjanci przyjechali, ale gdy usłyszeli, że towarzysząca dziecku kobieta jest jego opiekunką, odjechali.
Dopiero teraz wyszło też na jaw, że Madeleine mogła znaleźć się w Belgii już 12 dni po zaginięciu. 31-letnia Line Compere opowiedziała policji, że widziała bardzo podobną do niej dziewczynkę w tramwaju linii 18 w Brukseli. Było to 15 maja około godziny 8.45. Dziecko podróżowało w towarzystwie pary z Europy Wschodniej. Compere zwróciła na nich uwagę, bo rozmawiali w innym języku niż dziecko i robili wrażenie, jakby dziewczynki nie znali.