Walczący z niedźwiedziem

Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, próbując odzyskać kontrolę nad separatystycznym regionem, postawił wszystko na jedną kartę. Jeszcze nie wiadomo, czy okaże się szczęśliwa

Aktualizacja: 16.08.2008 15:07 Publikacja: 16.08.2008 03:35

Walczący z niedźwiedziem

Foto: AP

Tragiczne wydarzenia w Osetii Południowej mogą zdecydować o losie prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Odejdzie czy zostanie u steru władzy: to będzie zależało od tego, czyj głos okaże się silniejszy, Rosji czy Stanów Zjednoczonych.

– Oceniam go bardzo pozytywnie. To wybitny polityk, który w znaczący sposób odcisnął swe piętno na historii Gruzji. Czasami popełniał błędy taktyczne, ale strategiczne decyzje podejmował słuszne – twierdzi Paweł Kowal, poseł PiS i były wiceszef MSZ. – Niewątpliwy patriota. Człowiek emocjonalny, zwracający uwagę na gesty i symbolikę, ale twardo stojący na ziemi – mówi Paweł Zalewski, poseł, były szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. – Bardzo inteligentny, łatwo nawiązujący kontakt, świetnie władający angielskim i francuskim, ma prawdziwie światowy polor – mówi o nim poseł Tadeusz Iwiński (SLD).

Tyle polscy politycy dobrze znający gruzińskiego prezydenta. Jedno jest pewne: ostatnie wydarzenia postawiły go w centrum zainteresowania jeśli nie świata, to przynajmniej Europy. To on podjął decyzję, która okazała się dramatyczna dla Gruzji, dla Rosji i całego naszego regionu – zaatakowania w nocy z 7 na 8 sierpnia Cchinwali – stolicy separatystycznej Osetii Południowej.

Przeciwnicy Saakaszwilego lubią mu wypominać, że urodził się 21 grudnia, w tym samym dniu co Józef Stalin, którego – nawet, jeśli popierają integrację z Unią Europejską i chcą wejścia Gruzji do NATO – wielu jego rodaków szanuje, a nawet kocha. Zwolennicy gruzińskiego przywódcy o dacie jego urodzin mają inne zdanie. „Dzięki temu ma twardy charakter i jest bezwzględny wobec wrogów” – twierdzą.

Rosyjska „Niezawisimaja Gazeta” pisała, że ci, którzy chcieli użądlić Saakaszwilego, wypominali mu przeszłość jego dziadka, który w sowieckich czasach pracował w KGB. Podważali także jego gruzińskie pochodzenie, utrzymując, że jego przodkowie byli Ormianami.

41-letni dziś Saakaszwili, fan piłki nożnej, wielbiciel nart i skoków spadochronowych, dorastał w Tbilisi bez ojca. Wychowywała go matka Giuli Alasanija, profesor historii, oraz wuj Temur Alasanija, dyplomata pracujący w strukturach ONZ. To między innymi dzięki niemu Micheil ma życiorys zupełnie inny niż większość jego gruzińskich rówieśników. Wiele czasu spędził za granicą, gdzie otrzymał bardzo solidne wykształcenie: ukończył prawo międzynarodowe w Instytucie Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie w Kijowie, później wyjechał do USA i tam praktykował w kancelarii adwokackiej Patterson, Belknap, Webb & Tyle w Nowym Jorku.

W 1995 roku Saakaszwili obronił pracę doktorską na Uniwersytecie im. Waszyngtona (The George Washington University) w amerykańskiej stolicy. Szkolił się też na kursach prawniczych przy Międzynarodowym Instytucie Praw Człowieka w Strasburgu oraz Akademii Prawa Międzynarodowego w Hadze.W 1995 roku wrócił do kraju, który zmienił się nie do poznania: z republiki radzieckiej stał się niepodległym państwem.

Saakaszwili nie podjął jednak pracy w swoim zawodzie. Zaangażował się w politykę. Wstąpił do Związku Obywatelskiego popierającego ówczesnego prezydenta Eduarda Szewardnadzego. Trzy lata później został szefem klubu poselskiego tego ugrupowania. W 2000 roku prezydent Szewardnadze powołał go na ministra sprawiedliwości, co – zdaniem niektórych analityków – było nieostrożnym posunięciem, bo ambitny prawnik wypowiedział bezpardonową walkę nadużyciom popełnionym przez kolegów z rządu. Zmuszał ich do składania oświadczeń majątkowych, a nawet do robienia testów krwi na obecność narkotyków.

„Po przyjściu Saakaszwilego w ministerstwie zaczęło wrzeć. Osobiście odwiedzał więźniów, zbierał dla nich książki, naprawiał krany, budował łaźnie i sprzątał cele. To wszystko musiało się odbywać w asyście dziennikarzy” – pisała „Niezawisimaja Gazeta”.

Po roku Saakaszwili miał dość. Zrezygnował z kierowania resortem, oskarżając Szewardnadzego i jego gabinet o korupcję. Wystąpił także ze Związku Obywatelskiego. Przeszedł do opozycji. Założył Ruch Narodowy, który w 2002 roku odniósł duży sukces, wygrywając wybory samorządowe w Tbilisi.

Zdaniem posła Iwińskiego, przy wszystkich dzielących obu polityków różnicach, właśnie te wydarzenia najbardziej zbliżyły później Saakaszwilego do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Obaj w podobnym czasie zostali ministrami sprawiedliwości, obaj walczyli z korupcją i odeszli z rządu, tworząc samodzielne ugrupowania – mówi Iwiński.

Największym sukcesem Saakaszwilego – mówi się, że na skalę światową – była rewolucja róż jesienią 2003 r., której przewodził wraz z Zurabem Żwanią, przywódcą Związku Obywateli Gruzji i Niną Burdżanadze, przewodniczącą parlamentu. Eduard Szewardnadze nazywany patriarchą gruzińskiej polityki, obalony podczas bezkrwawego przewrotu, musiał odejść.

4 stycznia 2004 r. w wyborach prezydenckich Saakaszwilego poparło aż 96 proc. wyborców. Stał się najmłodszym szefem państwa w Europie.

Oceny Saakaszwilego jako polityka i przywódcy 4,5-milionowego kraju są zróżnicowane. W Gruzji ma zarówno gorących zwolenników, jak i ostro krytykujących go przeciwników. Różnie o nim wypowiadają się nawet koledzy partyjni. Dla umiarkowanych centrystów jest zbyt prostolinijny; dla radykałów – nieprzewidywalny. – Saakaszwili jest nietypowym liderem. Bardzo charyzmatyczny, czasem brakuje mu cierpliwości, ale w rozmowach za zamkniętymi drzwiami jest zawsze racjonalny – przekonuje Dawid Apraszidze, szef Kaukaskiego Instytutu Pokoju, Demokracji i Rozwoju w Tbilisi, który miał okazję niejednokrotnie spotykać się z prezydentem.

Z czasem popularność Saakaszwilego malała. Przeciwnicy przypisali mu odpowiedzialność za rozpanoszoną korupcję, a także drastyczny spadek poziomu życia przeciętnych mieszkańców Gruzji. Po wielkich demonstracjach Saakaszwili ustąpił z urzędu w listopadzie 2007 roku. Ale też od razu rozpoczął kampanię prezydencką. 6 stycznia 2008 roku został ponownie wybrany prezydentem Gruzji, uzyskując ponad 53 proc. głosów w pierwszej turze głosowania.

Zawsze potrafił umiejętnie promować samego siebie. Jeszcze nim został szefem państwa, „żeby być w centrum uwagi, Saakaszwili potrafi własnoręcznie łatać dach budynku i korzystać z transportu miejskiego albo prowokować skandale. Tradycyjnie, w asyście dziennikarzy” – podkreślała „Niezawisimaja Gazeta”. Próbował stworzyć system będący iście gruzińską mieszanką tradycyjnej autokracji i zachodniej demokracji. Używając niesłychanie ostrego języka dialogu politycznego, opozycja nazywa go po prostu faszystą. On rewanżuje się im określeniem „agenci Moskwy”. Bardzo z początku popierany przez inteligencję, sporą część tego poparcia stracił. – Wciąż jest popularny wśród młodzieży i na prowincji – mówi poseł Iwiński.

Ma niewątpliwe sukcesy gospodarcze. Dzięki jego decyzjom gruzińska gospodarka złapała oddech. Sześć lat temu PKB na osobę wynosił zaledwie 741 dolarów, dziś jest to 1800. Inwestycje zagraniczne sięgały 167 milionów dolarów, a w 2006 r. już 1,17 miliarda. PKB wzrastał rocznie po około 10 procent.

W sferze międzynarodowej z początku jednoznacznie postawił na Stany Zjednoczone, gdzie spędził kilka lat życia.

– Europa, Polska nie interesowały go w ogóle. Tylko USA – mówi proszący o zachowanie anonimowości polski dyplomata. Później jednak zmienił swą politykę, zrozumiał, że potrzebne mu jest wsparcie i Polski, i państw bałtyckich, i Ukrainy – czyli tych, którzy później okazali się jego najmocniejszymi sojusznikami. Wyraźnie polubił Lecha Kaczyńskiego. – Jest między nimi taka więź... może Saakaszwili traktuje naszego prezydenta trochę jak swego profesora? – mówi Paweł Kowal.

– Saakaszwili jest uosobieniem Zachodu, a Gruzinom to bardzo odpowiada. Wiekowe dzieje pokazały, że nie mamy najlepszych doświadczeń „przyjaźni” z Rosjanami, którzy lubią nasz naród chyba tylko za to, że potrafimy ładnie śpiewać, produkować dobre wino i smażyć szaszłyki – ironizuje Apraszidze.

Z oczywistych względów Saakaszwili od początku był znienawidzony na Kremlu. Siergiej Markow, deputowany prorządowej partii Jedna Rosja, nazywa go zdeklarowanym nacjonalistą. Nawet ostrożny zazwyczaj strateg Kremla Gleb Pawłowski uznał, że Saakaszwilego można uznać za osobę niezrównoważoną. – To rewolucjonista. Zorganizował rewolucję róż, która bardzo przestraszyła rosyjskie władze. W dodatku poparł prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę, bohatera pomarańczowej rewolucji. Od tamtej pory na Micheilu ciąży niechęć Kremla. Na tym polega sedno sprawy – kierownictwo Rosji bardzo obawia się podobnego scenariusza u siebie – mówi Wiktor Suworow, były agent radzieckiego GRU (wojskowego wywiadu), mieszkający obecnie na stale w Wielkiej Brytanii. I konkluduje. – Sakaaszwili jest bardzo potrzebny Rosji, ale w charakterze wroga. Stalin miał za wroga Hitlera, Putin i Miedwiediew uznali, że dobrymi przeciwnikami będą elity w Tbilisi oraz Tallinie. Walka z wrogiem to dobra strategia, może skonsolidować naród.

Zdaniem Dawida Apraszidze, Saakaszwili nie potrafi znaleźć wspólnego języka z Rosjanami, bo kształcił się na Zachodzie, a nie w Rosji. – Szukał porozumienia z Moskwą. Kiedy został prezydentem w 2004 r., Rosja była pierwszym krajem, w którym złożył oficjalną wizytę. Jednak elity na Kremlu nie chciały słyszeć o NATO, a na pytanie, czy otrzymamy gwarancję terytorialnej niepodzielności, jeśli zrezygnujemy z euroatlantyckich aspiracji i staniemy się prorosyjscy, rozkładano bezradnie ręce.

Kluczowym elementem jego polityki było dążenie do ponownego zjednoczenia wszystkich regionów Gruzji, w tym separatystycznych – Abchazji, Osetii Północnej i Adżarii. – Miał koncepcję legitymizowania swojej władzy właśnie poprzez ponowne zintegrowanie kraju – mówi polski dyplomata. Osiągnął jeden znaczący sukces: w 2004 r. udało mu się w pokojowy sposób „przywrócić na łono macierzy” Adżarię. Pozostały dwie inne zbuntowane republiki.

Najważniejsze wydarzenia rozegrały się 6 i 7 sierpnia. 6 sierpnia rano, po tym, jak Osetia Południowa odrzuciła gruzińskie propozycje bezpośrednich rozmów, wydawało się, że zbliża się wojna. Ale po południu Saakaszwili ogłosił jednostronne zawieszenie broni. Czyżby jednak pokój? Ale około północy sytuacja zmieniła się diametralnie. Gruzini ogłosili, że Osetyjczycy nie przestali strzelać, postanowiono więc „przywrócić konstytucyjny porządek”. Wojska gruzińskie zaatakowały Cchinwali. I dość szybko miasto to zajęły. Co potem, doskonale wiadomo: zareagowali Rosjanie i początkowe sukcesy zamieniły się w porażkę, a może nawet klęskę.

Dzisiaj opinie rosyjskie są jednoznaczne. – To przestępca wojenny, który chciał złamać kręgosłupy Osetii Południowej i Abchazji, powalić je na kolana, wprowadzając sankcje gospodarcze. Musiał być pijany, gdy podejmował decyzję o wszczęciu awantury w Osetii Południowej i ostrzelaniu Cchinwali. Musiał być naiwny, sądząc, że w tym konflikcie może liczyć na pomoc USA – uważa Siergiej Markow. „Rosja nie ma problemów z Gruzją. Rosja ma problemy z prezydentem Micheilem Saakaszwilim i jego otoczeniem” – podsumował „Moskowskij Komsomolec”.

Polscy politycy wyrażają zróżnicowane poglądy. – Nie wiem, jakie były podstawy jego decyzji w sprawie ataku na Cchinwali. Wojna trwała przecież od dawna. Może otrzymał błędne informacje? Może zadziałał po jakimś kolejnym incydencie? Trudno powiedzieć, czy dramatyczny rozwój wydarzeń jest jego winą, czy też nie jest – podkreśla poseł Kowal. Innego zdania jest Tadeusz Iwiński. – To był jego jednoznaczny błąd, błąd historyczny. Są różne teorie – został sprowokowany, ktoś go błędnie poinformował, ale ostateczną decyzję podjął samodzielnie. Myślę, że przyświecał mu jeden motyw: chciał skorzystać z okazji i przyłączyć do Gruzji obie samozwańcze republiki – uważa poseł Iwiński.

Czy mógł postąpić inaczej? Na to pytanie odpowiedzieć jest niesłychanie trudno. Jak mówi cytowany już polski dyplomata, Saakaszwili powinien się być może zachować tak, jak Niemcy w czasach, gdy istniał jeszcze mur berliński. – Uznać, że Osetia i Abchazja są okupowane, wejść do NATO i UE i po prostu czekać. Choćby 20 czy 30 lat – mówi.

Zdaniem gruzińskich politologów Saakaszwili postąpił słusznie.

– Gruzja nie ma wyboru. Albo zostanie jednym niepodzielnym państwem, albo będzie nadal narażona na nieustające konflikty – twierdzi Koba Likwikadze, ekspert ds. politycznych i wojskowych. – Podczas kwietniowego szczytu w Bukareszcie NATO dało nam wyraźnie do zrozumienia, że problem Abchazji i Osetii Południowej powinien zostać rozwiązany. I że nikt nas nie przyjmie do sojuszu z wewnętrznymi konfliktami – podkreślił.

Walka z separatystami zjednoczyła otoczenie Saakaszwilego z opozycją, która uznała, że w związku z sytuacją w Osetii Południowej wszelkie spory z rządem muszą być zawieszone (przynajmniej na czas trwania konfliktu). Wszyscy czekają na rozwój wydarzeń. Rosjanie już powiedzieli: Saakaszwili musi odejść.

O przyszłości prezydenta Gruzji zadecydują być może najbliższe dni, ale rzetelnie ocenić jego działania można będzie dopiero za wiele lat.

Tragiczne wydarzenia w Osetii Południowej mogą zdecydować o losie prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Odejdzie czy zostanie u steru władzy: to będzie zależało od tego, czyj głos okaże się silniejszy, Rosji czy Stanów Zjednoczonych.

– Oceniam go bardzo pozytywnie. To wybitny polityk, który w znaczący sposób odcisnął swe piętno na historii Gruzji. Czasami popełniał błędy taktyczne, ale strategiczne decyzje podejmował słuszne – twierdzi Paweł Kowal, poseł PiS i były wiceszef MSZ. – Niewątpliwy patriota. Człowiek emocjonalny, zwracający uwagę na gesty i symbolikę, ale twardo stojący na ziemi – mówi Paweł Zalewski, poseł, były szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. – Bardzo inteligentny, łatwo nawiązujący kontakt, świetnie władający angielskim i francuskim, ma prawdziwie światowy polor – mówi o nim poseł Tadeusz Iwiński (SLD).

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Świat
Donald Trump spotka się w Paryżu z Wołodymyrem Zełenskim?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1016