– Nic nie wskazuje, by Rosjanie wycofywali się z Gori. O godz. 18 widziałem ich z okien mojego domu, jak jeździli w tę i z powrotem na czołgach aleją Stalina. Nie wiem, jakie mają zamiary – relacjonował „Rz” przez telefon Eldar Mamistwaliszwili, profesor historii uniwersytetu w Gori. Został w okupowanym mieście, choć wyjechała z niego cała jego rodzina.
– Ani jeden czołg, ani jeden rosyjski żołnierz nie opuścił Gruzji – zapewniał rzecznik gruzińskiego MSW Szota Utiaszwili. Prostował informacje zachodnich reporterów, którzy donosili, że kolumna wojsk pancernych 58. Armii opuściła Gori i kieruje się w stronę Rosji. Kamery telewizyjne rzeczywiście zarejestrowały sznur pojazdów opancerzonych, czołgów i ciężarówek. A także podpułkownika ostentacyjnie wydającego wojskom rozkaz skierowania się w stronę stolicy Osetii Południowej Cchinwali, a stamtąd na północ, do stolicy rosyjskiej Osetii Północnej Władykaukazu.
– Wycofanie się na pozycje sprzed konfliktu potrwa trzy, cztery dni – uspokajał później szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow.
– Nie obchodzi mnie Gruzja, nie obchodzi mnie, czy są tam rosyjscy żołnierze czy nie – mówiła „Rz” rzeczniczka separatystycznych władz Osetii Południowej Irina Gagłojewa. – Interesuje mnie los mojego narodu. Rosjanie weszli do Gori, bo przegnali od nas oprawców Gruzinów. Zginęło 1492 mieszkańców Osetii Południowej. To ludobójstwo, ale Polska się tym nie przejmuje – dodała. Międzynarodowe organizacje praw człowieka liczbę ofiar śmiertelnych wśród 70 tysięcy mieszkańców separatystycznej prowincji szacują na około 300.
Pozytywnym sygnałem jest to, że wczoraj rano, z jednodniowym opóźnieniem, doszło do wymiany jeńców. Na moście w Igoeti, ostatniej miejscowości gruzińskiej przy drodze do Tbilisi kontrolowanej przez wojska rosyjskie, Rosjanie wydali Gruzinom ich 15 żołnierzy, a Gruzini Rosjanom pięciu. Wśród rosyjskich jeńców było dwóch pilotów, którzy katapultowali się po zestrzeleniu ich samolotu. Fotoreporter AFP widział dwóch rannych Rosjan leżących na noszach. Inny czekał skuty kajdankami w samochodzie, zanim pozwolono mu dołączyć do swoich. Ranni byli też wśród jeńców gruzińskich.Gruzja twierdzi, że w czarnomorskim Poti Rosjanie wdarli się wczoraj do portu przeładunkowego. – Weszli do cywilnego portu, wszystkich stamtąd wyrzucili i zaczęli niszczyć urządzenia. Aresztowali ochronę portu, 20 osób – mówił Szota Utiaszwili.