Rosja dała w piątek jasno do zrozumienia, że w przypadku nałożenia na nią sankcji jest gotowa podjąć kroki odwetowe.
Już w poniedziałek Moskwa może wstrzymać dostawy ropy rurociągiem Przyjaźń do Polski i Niemiec – napisał piątkowy „Daily Telegraph”, powołując się na rosyjskich informatorów. Dziennik ostrzega, że jeśli się tak stanie, cena ropy mogłaby skoczyć do 150 lub 200 dolarów za baryłkę. Termin nie jest przypadkowy. W poniedziałek odbędzie się szczyt w Brukseli, na którym Unia ma potępić Rosję za działania w Gruzji. To niejedyne groźby Kremla. W piątek dziennik „Kommiersant” przypomniał, że Moskwa może wprowadzić embargo na import mięsa z Polski.
Wielkim zwycięstwem Rosji była piątkowa deklaracja Azerbejdżanu. Przekierowuje on część dostaw ropy na Zachód z gruzińskiego do rosyjskich rurociągów. Wielu ekspertów uważa, że Rosja wywołała konflikt po to, by zdobyć kontrolę nad handlem azerską ropą.
W wywiadzie dla niemieckiej telewizji ARD premier Władimir Putin wyraził nadzieję, że Unia nie uchwali żadnych sankcji. Zapowiedział jednocześnie, że Rosja zareaguje życzliwie na wysłanie w rejon konfliktu obserwatorów OBWE.
Francja, która w czwartek wspominała o sankcjach, zmieniła ton. – Na szczycie UE nie będzie o tym mowy – mówili nieoficjalnie Francuzi. Na informacje o możliwym ograniczeniu dostaw z Rosji z niepokojem zareagował Berlin. – Zdecydowanie wierzymy, że kontrakty zostaną zrealizowane – podkreślał rzecznik niemieckiego rządu. W piątek Lech Kaczyński i Donald Tusk uzgodnili, że na szczycie nie będą nalegać na sankcje.