Do Białego Domu z misiem pod pachą

Od dawna w Białym Domu nie było małych dzieci, ich lalek i pluszowych misiów. Znajdą się tam znowu, jeśli wybory wygra kandydat demokratów Barack Obama, ojciec dwóch dziewczynek. Z siedmiorga pociech jego republikańskiego konkurenta Johna McCaina, najmłodsza córka ma 17 lat.

Publikacja: 30.08.2008 16:08

Rodzina Obamów w komplecie

Rodzina Obamów w komplecie

Foto: AFP

Dziesięciolatka Malia Ann, a zwłaszcza o trzy lata młodsza Sasha (naprawdę - Natasha) Obama byłyby najmłodszymi lokatorkami Białego Domu od 1977 roku, gdy wprowadziła się tam dziewięcioletnia Amy, najmłodsza córka Jimmy'ego Cartera, z 39 pluszowymi miśkami i syjamskim kotem o imieniu Misty Malarky Ying Yang.

Małe dzieci przy 1600 Pennsylvania Avenue to nieczęsta atrakcja. - Młoda rodzina stwarza tu zupełnie inną atmosferę - mówi agencji AP Betty Monkman, która przez 30 lat, do 2001 roku, była kuratorką siedziby amerykańskich prezydentów. Wspomina Amy Carter, do której przychodzili rówieśnicy, by wycinać głowy z dyni na Halloween lub bawić się w domku na drzewie zbudowanym przez Pierwszego Tatę. Wspomina też rozrywki organizowane przez personel dla nieco starszej Chelsea Clinton i jej kolegów. - To były normalne, aktywne dzieci - mówi o obu dziewczynkach. - Potrafiły i tu, i po odejściu stąd żyć normalnym życiem - dodaje.

Córki obecnego prezydenta, Jenna i Barbara Bush, miały po 19 lat, gdy ich ojciec objął urząd. Zasłynęły ze skłonności do umykania ochronie. Amerykańskie media obiegły informacje o Jennie - dziś już statecznej mężatce - która nie mając przepisowych 21 lat raczyła się alkoholem.

Życie dziecka u boku przywódcy światowego mocarstwa bywa ciężkie. Media śledzą każdy krok, komentują nieudaną fryzurę, aparat na zębach, postępy w nauce bądź ich brak, każdą psotę w gronie rówieśników, o pierwszej sympatii nawet nie wspominając. Na małolata z Białego Domu czekają jednak także przygody i doświadczenia, o jakich inne dzieci mogą tylko śnić.

- Ależ tak, może parę razy marzyłam, żeby mój ojciec był zwykłym kongresmanem - mówi cytowana przez AP prezydencka córka Susan Ford Bales. - Ale tak naprawdę, na nic bym tego życia nie zamieniła. Te podróże, ludzie, których się spotyka... Od gwiazd filmowych po głowy państw - wspomina. Kolejnemu prezydentowi i jego małżonce radzi: "Pozostańcie rodzicami. Nie oddalajcie się od dzieci". Sama, kiedy potrzebowała czegoś od rodziców, mogła im przerwać każde zajęcie. I robiła to. Opowiada o spotkaniu ojca, Geralda Forda, z sekretarzem stanu Henrym Kissingerem. - Weszłam tam i mówię: "Cześć, panie sekretarzu. Tato, potrzebuję kieszonkowego, a mama nie ma gotówki" - wspomina ówczesna nastolatka.

Dzieci amerykańskiego przywódcy mają stałą ochronę Secret Service. Susan Ford otrzymała ją nawet jeszcze jako wiceprezydentówna. Pojawiły się bowiem podejrzenia, że znalazła się na liście celów organizacji terrorystycznej, która porwała Patty Hearst.

Jackie Kennedy tak bała się o bezpieczeństwo "pierwszych dzieci", że przedszkole dla córki zorganizowała w Białym Domu. A sławne zdjęcia Caroline i Johna Johna w Gabinecie Owalnym zostały zrobione za zgodą JFK, ale wbrew woli i pod nieobecność jego żony.

Poważnym problemem w przypadku prezydenckich dzieci jest wybór szkoły: prywatna czy publiczna? Jimmy Carter wzbudził powszechną debatę, wysyłając Amy do szkoły publicznej. Problem powrócił, gdy do Białego Domu sprowadzili się Bill i Hillary Clintonowie z 13-letnią Chelsea. Wielu przekonywało, że prezydent powinien dać dobry przykład i także wybrać szkołę publiczną. "Czy jest lepszy sposób, by przywódca dowiedział się, jak działa amerykański system edukacji?" - pytali. Chelsea trafiła jednak do elitarnej i bardzo drogiej szkoły prywatnej.

Co w tej kwestii zrobią Obamowie, jeśli Barack wygra, na razie nie wiadomo. Malia i Sasha chodzą teraz do prywatnej szkoły przy University of Chicago. Zajęcia pozalekcyjne: europejski futbol, taniec i teatr (to Malia), gimnastyka i stepowanie (Sasha) oraz fortepian i tenis (obie).

Ktokolwiek obserwuje kampanię Baracka Obamy, poznał na pewno Malię i Sashę. Ich zdjęcia pojawiają się na wyborczych plakatach, a one same - u boku ojca, matki lub obojga rodziców na wiecach i publicznych wystąpieniach. Udzieliły nawet wywiadu dziennikarce "Access Hollywood", choć potem tato deklarował żal, że się na to zgodził i ocenił, że wywiad oraz zainteresowanie, jakie wzbudził, były "niezdrowe".

Obamówny znają swoje miejsce w kampanii. - Ci ludzie nie przychodzą tam, żeby oglądać mnie - zauważa starsza Malia. - Po prostu uśmiecham się, macham ręką i po wszystkim - mówi. Obie panny stawiły się także na zakończonej niedawno konwencji Partii Demokratycznej w Denver, gdy matka Michelle opowiadała o swoim życiu z Barackiem i potem, gdy ich ojciec przyjmował prezydencką nominację i ogłaszał swe "Amerykańskie obietnice".

John McCain woli swoją siódemkę trzymać w cieniu. Nie mówi nawet, a może zwłaszcza, o 20-letnim Jimmym, kapralu piechoty morskiej, który wrócił z misji irackiej. Stosunkowo najbardziej znana publicznie jest 24-letnia Meghan, która prowadzi blog o przebiegu kampanii ojca. Najstarsze dzieci McCaina, z pierwszego małżeństwa - adoptowani przez niego synowie jego żony Douglas i Andrew, oraz ich wspólna córka Sidney - są już po czterdziestce. Z obecną żoną Cindy ma czwórkę potomków: Meghan, Jacka, Jimmy'ego i adoptowaną z Bangladeszu Bridget, jedyną nastolatkę w tym gronie. Media już dowiedziały się, że jej ulubiony przedmiot w prywatnej szkole w Phoenix to historia, a ulubione zajęcie - uprawianie sportu. - Jesteśmy normalną rodziną, jak wszystkie inne - zapewnia Bridget, być może przyszła prezydentówna.

Jakie anegdoty o prezydenckich dzieciach przyniesie kolejna kadencja? Najstarsze dotyczą Tada Lincolna, który uwiązał dwie kozy do krzesła i takim zaprzęgiem wdarł się do salonu, gdzie mama - wcale nie rozbawiona - przyjmowała gości. Quentin Roosevelt, syn Theodore'a, wjechał swą zabawkową ciężarówką w bezcenny obraz przedstawiający pierwszą damę. John Kennedy junior tak lubił chować się pod biurkiem taty, że czasami członkowie personelu musieli go stamtąd wyciągać siłą przed ważnymi spotkaniami ojca. Jego siostra Caroline jako prezydenckie dziecko zdradzała mediom największe sekrety prezydentury JFK. - Och, tato jest na górze, bez skarpetek i butów, i nic nie robi - opowiadała dziennikarzom.

No i jeszcze wypada wspomnieć o Alice Roosevelt, pięknej najstarszej córce Theodore'a, która jako nastolatka w Białym Domu tak rozrabiała, że ojciec tylko wzdychał z rezygnacją: "Mogę albo być prezydentem Stanów Zjednoczonych, albo upilnować Alice".

Dzieci prezydentów USA: www.presidentschildren.com

Dziesięciolatka Malia Ann, a zwłaszcza o trzy lata młodsza Sasha (naprawdę - Natasha) Obama byłyby najmłodszymi lokatorkami Białego Domu od 1977 roku, gdy wprowadziła się tam dziewięcioletnia Amy, najmłodsza córka Jimmy'ego Cartera, z 39 pluszowymi miśkami i syjamskim kotem o imieniu Misty Malarky Ying Yang.

Małe dzieci przy 1600 Pennsylvania Avenue to nieczęsta atrakcja. - Młoda rodzina stwarza tu zupełnie inną atmosferę - mówi agencji AP Betty Monkman, która przez 30 lat, do 2001 roku, była kuratorką siedziby amerykańskich prezydentów. Wspomina Amy Carter, do której przychodzili rówieśnicy, by wycinać głowy z dyni na Halloween lub bawić się w domku na drzewie zbudowanym przez Pierwszego Tatę. Wspomina też rozrywki organizowane przez personel dla nieco starszej Chelsea Clinton i jej kolegów. - To były normalne, aktywne dzieci - mówi o obu dziewczynkach. - Potrafiły i tu, i po odejściu stąd żyć normalnym życiem - dodaje.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1207
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1206
Świat
Ramesh Viswashkumar, jedyny ocalały pasażer Boeinga 787-8. Media spekulują, jak udało mu się przeżyć
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1205
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1204