Dziesięciolatka Malia Ann, a zwłaszcza o trzy lata młodsza Sasha (naprawdę - Natasha) Obama byłyby najmłodszymi lokatorkami Białego Domu od 1977 roku, gdy wprowadziła się tam dziewięcioletnia Amy, najmłodsza córka Jimmy'ego Cartera, z 39 pluszowymi miśkami i syjamskim kotem o imieniu Misty Malarky Ying Yang.
Małe dzieci przy 1600 Pennsylvania Avenue to nieczęsta atrakcja. - Młoda rodzina stwarza tu zupełnie inną atmosferę - mówi agencji AP Betty Monkman, która przez 30 lat, do 2001 roku, była kuratorką siedziby amerykańskich prezydentów. Wspomina Amy Carter, do której przychodzili rówieśnicy, by wycinać głowy z dyni na Halloween lub bawić się w domku na drzewie zbudowanym przez Pierwszego Tatę. Wspomina też rozrywki organizowane przez personel dla nieco starszej Chelsea Clinton i jej kolegów. - To były normalne, aktywne dzieci - mówi o obu dziewczynkach. - Potrafiły i tu, i po odejściu stąd żyć normalnym życiem - dodaje.
Córki obecnego prezydenta, Jenna i Barbara Bush, miały po 19 lat, gdy ich ojciec objął urząd. Zasłynęły ze skłonności do umykania ochronie. Amerykańskie media obiegły informacje o Jennie - dziś już statecznej mężatce - która nie mając przepisowych 21 lat raczyła się alkoholem.
Życie dziecka u boku przywódcy światowego mocarstwa bywa ciężkie. Media śledzą każdy krok, komentują nieudaną fryzurę, aparat na zębach, postępy w nauce bądź ich brak, każdą psotę w gronie rówieśników, o pierwszej sympatii nawet nie wspominając. Na małolata z Białego Domu czekają jednak także przygody i doświadczenia, o jakich inne dzieci mogą tylko śnić.
- Ależ tak, może parę razy marzyłam, żeby mój ojciec był zwykłym kongresmanem - mówi cytowana przez AP prezydencka córka Susan Ford Bales. - Ale tak naprawdę, na nic bym tego życia nie zamieniła. Te podróże, ludzie, których się spotyka... Od gwiazd filmowych po głowy państw - wspomina. Kolejnemu prezydentowi i jego małżonce radzi: "Pozostańcie rodzicami. Nie oddalajcie się od dzieci". Sama, kiedy potrzebowała czegoś od rodziców, mogła im przerwać każde zajęcie. I robiła to. Opowiada o spotkaniu ojca, Geralda Forda, z sekretarzem stanu Henrym Kissingerem. - Weszłam tam i mówię: "Cześć, panie sekretarzu. Tato, potrzebuję kieszonkowego, a mama nie ma gotówki" - wspomina ówczesna nastolatka.