Według wstępnych danych w przedterminowych wyborach parlamentarnych w Austrii zwyciężyła Socjaldemokratyczna Partia Austrii (SPÖ) przed Austriacką Partią Ludową (ÖVP). Zdobyły odpowiednio 29,7 i 25,6 procent głosów.
Dla lewicy i dla chadecji jest to najgorszy wynik w powojennej historii. W 2006 r. socjaldemokraci uzyskali 35 proc., a ÖVP 34 proc. głosów.
Kto zyskał? Skrajnie prawicowa austriacka Partia Wolności (FPÖ) Heinza Christiana Strachego, która swoją kampanię oparła na eurosceptycyzmie i niechęci do imigrantów. Według pierwszych powyborczych sondaży otrzymała aż 18 proc. głosów (o sześć punktów procentowych więcej niż w 2006 r.) i znalazła się na trzecim miejscu.
Doskonały wynik osiągnęła również druga populistyczna partia, Sojusz na rzecz Przyszłości Austrii Jörga Haidera – według prognoz 11 proc. Oznacza to, że skrajne ugrupowania otrzymały razem około 29 proc. głosów. Zaledwie o jeden procent mniej, niż wymagane minimum do utworzenia wspólnego rządu mniejszościowego. Tak doskonały wynik populistów i niskie poparcie największych austriackich partii zszokowały wielu komentatorów. – To katastrofa. Spełnił się mój czarny sen. Austria skręca gwałtownie w prawo. Fatalna polityka wielkiej koalicji doprowadziła do spektakularnego sukcesu skrajnej prawicy – powiedział “Rz” politolog Peter Ulram.
Lider Partii Wolności już deklaruje, że gotów jest zostać kanclerzem