– Zgadzamy się na stawiane ultimatum i inne żądania, aby zapobiec przedterminowym wyborom – powiedziała wczoraj ukraińska premier Julia Tymoszenko.

Czy oznacza to, że Tymoszenko potępi wreszcie rosyjską inwazję w Gruzji i zrezygnuje z forsowania przepisów, ograniczających kompetencje prezydenta Wiktora Juszczenki? Kijowscy eksperci twierdzą, że tak. – To taktyka polityczna. Tymoszenko wie, że jej twarda postawa wobec sojuszników z Naszej Ukrainy to gra na korzyść Juszczenki. Prezydent jeździ za granicę i rozpowiada wszystkim, że premier jest nieprzejednana i nieustępliwa – mówi „Rz” Kostiantyn Bondarenko, szef Instytutu Horszenina w Kijowie.

Formalny rozpad koalicji Bloku Tymoszenko z Naszą Ukrainą nastąpił 16 września. Nowa większość ma powstać w ciągu 30 dni (w przeciwnym razie Juszczenko będzie mógł rozwiązać parlament). Otoczenie premier próbowało rozmawiać o koalicji z prorosyjską Partią Regionów, jednak oba ugrupowania nie doszły do porozumienia.

Według ekspertów, ograniczając prerogatywy prezydenta, Tymoszenko chciała się zemścić za oskarżenia o zdradę stanu i współpracę z Rosją w zamian za poparcie w wyborach prezydenckich w 2010 r.